Czy wiesz, że?

Barometr Serca


Barometr Serca
Wieża zegarowa przy Szkole Podstawowej nr 3 wyglądała jak ogromny termos – srebrna, porysowana czasem, z małym balkonikiem, na który podobno nikt nie miał wstępu. Lila stała pod jej ceglanym cokołem i zaciskała dłonie w rękawach kurtki, aż kostki stały się białe. Przed chwilą krzyczała w myślach tak głośno, że miała wrażenie, iż całe podwórko słyszało. Krzyczała na Tymka, który na Dniu Talentów wbił ją w fotel swoim bezbłędnym występem, który wbił cierń w jej dumnie milczącą odwagę. A ona? Ona nawet nie wyszła na scenę. Powietrze pachniało dymem z pieców i jesiennym błotem. Pod butami Lili chrzęścił żwir, kiedy ruszyła w stronę małych drzwiczek w murze, niemal niewidocznych za krzakiem porzeczki. Nie powinno ich tam być – przynajmniej tak twierdził każdy uczeń – ale portier, pan Pietrzyk, czasem zostawiał je uchylone, żeby szybciej trafić do kotłowni. Lila wsunęła się do środka, zanim zdążyła się rozmyślić. Schody pięły się stromo, pachniało starą smołą i smarem, a ściany były chropowate jak język kota. Z każdym stopniem chłód i cisza kradły jej złość, a w zamian zostawiały coś cięższego: wstyd, który ściskał gardło jak ciasny szalik. Mogła przecież zaśpiewać, nawet cicho. Mogła nie uciec. Na podestach stały wiadra, zwoje kabli i pudełka z etykietami, których tusz dawno spłynął. Na jednym z nich wciąż dało się odczytać: „Gabloty – szkolne osiągnięcia”. Lila uśmiechnęła się krzywo. Osiągnięcia. Na innym piętrze minęła okno, za którym boisko wyglądało jak plansza w kratki. Dziewczyny z 6b trenowały skok w dal. Zły dreszcz przebiegł jej po plecach na myśl, że zaraz z góry zadudni mechanizm zegara i pan Pietrzyk odkryje intruza. Zamiast rozmyślania – kolejna klamka. Tym razem drzwi ustąpiły ciężko, jakby dawno nikt ich nie ruszał. Lila weszła do okrągłego pomieszczenia pod samym zegarem. Światło wpadało przez cztery wąskie okna, a pył fruwał jak srebrzyste muszki. Na środku stał stół, a na nim – przyrząd, jaki widywała tylko w książkach o dawnych wynalazcach. Była to skrzynia z ciemnego drewna, a na jej wierzchu znajdowała się szklana kopuła przypominająca pęcherz oddechowy, metalowe tarcze z igłami jak w starym zegarze, i jedno mosiężne koło, które aż prosiło, by je przekręcić. W rogu lśnił niewielki trąbkowy głośnik, jak w gramofonie. Nad wszystkim na mosiężnej płytce wyryto: „Barometr Serca – Rejestr 7. Pracownia Poczucia i Snu”. Serce Lili zrobiło salto. Barometr? Serca? Brzmiało to niedorzecznie i cudownie jednocześnie. Dotknęła płytki. Była chłodna, jak zimny poranek. Obok leżał zeszyt w twardej, poplamionej okładce. Otworzyła go ostrożnie, żeby nie rozsypał się w dłoniach. „Instrukcja obsługi (skrót): 1) Usiądź. Oddychaj spokojnie. Dotknij czujnika (pierścień mosiężny po prawej). 2) Nie udawaj. Przyrząd rejestruje wahania i barwy uczuć. 3) Jeśli hałasuje, nie panikuj. To normalne. 4) Zapisy zostaw w środku. Pomagają kolejnym.” Lila parsknęła półśmiechem, półwestchnieniem. Pomagają kolejnym... Wtuliła ramiona w siebie. Co mogło jej pomóc? Że kosztowała ją odwaga, żeby w ogóle przyjść na Dzień Talentów? Że kiedy Tymek się uśmiechnął po swoim występie, w jej brzuchu coś zamieniło się w kostkę lodu? Usiadła na skrzypiącym krześle. Mosiężny pierścień na brzegu skrzyni błysnął zachęcająco. Dotknęła go dwoma palcami. Najpierw nic. Potem szklana kopuła zaparowała od środka jak okular po wejściu z mrozu do ciepła. Jedna z tarcz drgnęła. Igła przesunęła się z „Spokój” w stronę „Złość”, zatrzymała się przy „Żal”, cofnęła na „Niepewność” i w końcu stanęła na słowie, którego Lila nie spodziewała się zobaczyć: „Tęsknota”. Tęsknota? Przecież niczego nie straciła… czy może jednak? Obraz wyskoczył w głowie jak pęcherzyk powietrza: mama z kubkiem kawy w dłoni, w pośpiechu znikająca za drzwiami; wieczory z ciszą zamiast pianina, odkąd Nina poszła do liceum muzycznego w innym mieście; Tymek, który ostatnio częściej rozmawia z Olą, bo ona „lubi te same gry”. Lila przełknęła ślinę. Zamiast złości pod żebrami poruszył się smutek, ciepły, niewygodny. Pod kopułą ukazała się smużka koloru – najpierw siny, potem zmieniający się w błękit z odrobiną zieleni. Głośnik cicho zaszeleszczał, jakby ktoś przesuwał po nim piórko. Barometr odchrząknął. Lila roześmiała się nerwowo. „Nie panikuj. To normalne.” – Dobrze, Barometrze Serca – wyszeptała. – Jeśli naprawdę słyszysz, mogę spróbować… powiedzieć prawdę. Opowiedziała więc półgłosem, do kopuły i do kurzowych muszek, o tym, że wczoraj zryczała się w łazience, bo Tymek nie odpisywał, a potem widziała go w sklepie z Olą, jak się śmiali. O tym, że boi się, że kiedy wyjdzie na scenę, głos ją zdradzi. O tym, że czasem ma wrażenie, że jest w środku jak miasto w listopadzie: pełno świateł, a jednak chłodno. Z każdym słowem błękit pod kopułą rozjaśniał i mieszał się z żółtymi nitkami. Igła drżała między „Strach” a „Ciekawość”. Lila poczuła, że oddech wraca na swoje miejsce. Pod stołem coś cicho kliknęło. Z boku skrzyni wysunęła się wąska szufladka. W środku leżał ołówek i karteczka, na której ktoś dawno temu napisał koślawie: „Napisz jedno zdanie, którego nie odważyłaś/łeś się wypowiedzieć na głos. Potem włóż je do środka.” Lila uniosła brwi. Serce zabiło szybciej. Ołówek zostawiał na papierze miękki, ciemny ślad. Napisała: „Boję się, że jeśli zatańczysz w duecie z Olą, to dla mnie nie będzie już miejsca.” Przez chwilę patrzyła na słowa, jakby były cudzą ręką. Potem zgięła karteczkę i wsunęła do szufladki. Szufladka zamknęła się sama. Głośnik wydał z siebie dźwięk przypominający mruknięcie kotów, gdy słońce trafia na ich ulubiony parapet. Igła wskoczyła na „Ulga”, po czym spokojnie wróciła w okolice „Ciekawości”. – To działa – szepnęła Lila, a w brzuchu poczuła szpilkę zachwytu. – Naprawdę działa. W tym momencie z dołu dobiegł metaliczny stuk – ktoś wszedł do wieży. Schody odpowiedziały jękiem. Lila zdrętwiała. Pan Pietrzyk? A może trener? Nie miała już odwrotu. Spojrzała nerwowo na drzwi. Potem znowu na Barometr. Igła zaczęła drżeć szybciej, jakby wyczuwała jej panikę. Kopuła przygasła. – Ciiii… – Lila przyłożyła palec do kopuły, jakby uciszała przyjaciela. – Jeszcze chwilę. Stuk-stuk. Ktoś zatrzymał się na półpiętrze. Skrzypnęła klamka od innych drzwi, głosy zawisły na moment, potem ucichły. Lila odetchnęła jak pływaczka po wyskoku z wody. Gdy opadły pierwsze iskry lęku, dostrzegła coś, czego wcześniej nie zauważyła: w dolnej części skrzyni majaczył zamek o kształcie półserca. Tuż obok, pod warstwą kurzu, widniało słowo „Wspomnienia”. A na blacie ktoś wydrapał cienkim gwoździem: „Nie otwieraj w pośpiechu.” Naturalnie, że chciała otworzyć od razu. I równie naturalnie – coś ją powstrzymało, jak niewidzialna dłoń trzymająca za kaptur. Ktoś inny zostawił swoje zapisy. Czyjeś „nie powiedziane”. Zesztywniała na myśl, że mogłaby to przeczytać. Miała wrażenie, że to jakby wejść komuś do kieszeni bez pukania. – Dobra – powiedziała szeptem. – Najpierw ja. Nie będę grzebać w cudzym. Otworzyła zeszyt na następnej stronie. Tusz poszarzał, ale dało się odczytać zdania, krótkie i długie, pisane różnymi charakterami: „Bałam się, że nigdy nie przestanę się bać.” „Zazdrość to gorące, brudne słowo.” „Kiedy gram, przestaję myśleć.” „Kiedy przestaję myśleć, zaczynam czuć.” Pod ostatnim wpisem miejsce było puste. Lila przygryzła wargę, aż poczuła smak krwi. Potem napisała: „Kiedy mówię głośno, głos brzmi jak mój własny, a nie jak cudzy.” Barometr zabrzęczał jak pszczoła. Tarczki jedna po drugiej miękko stuknęły w swoje ograniczniki, aż wreszcie igła zatrzymała się na słowie „Odwaga”. Kopuła wypełniła się światłem tak delikatnym, że miała ochotę wystawić dłonie jak do ognia. – Lila? – rozległo się nagle. Jej imię nie nadeszło ze schodów. Nie miało też ciężaru dorosłego kroku. Popłynęło z głośnika, krótkie, miękkie, jak kropla spadająca do miski z mlekiem. – Lila, słyszysz mnie? – powtórzył głos, trochę bardziej wyraźny, odrobinę ochrypły, jakby był wyciągnięty z dawnego lata. Dziewczynka zerwała się z krzesła tak gwałtownie, że przewróciła ołówek. Dłonie spociły jej się natychmiast. Przez sekundę była pewna, że to Tymek robi sobie żart. Przez następną – że dostała gorączki i ma majaki. Przez trzecią – że jeżeli nie odpowie, coś ważnego minie ją jak autobus tuż przed nosem. – Kto tam? – wyszeptała, zbyt cicho, by mogło to zabrzmieć odważnie. – Kto mnie woła? Głośnik zawarczał, zakaszlał kurzem i chrząknął niepewnie. – To… – Głos urwał i w tej przerwie Lila usłyszała inne dźwięki: trzepot gołębi pod dachem, tykanie wielkiego zegara tuż nad jej głową, oraz odległe, wysokie „ha!” kogoś, kto wymyślił właśnie żart. – Nie jestem pewien, czy pamiętasz. Ale pamiętam ciebie. I to, jak się bałaś. Igła z „Odwagi” cofnęła się szybkim zygzakiem na „Zaskoczenie”. Kopuła przygasła, a potem rozbłysła dwoma kolorami naraz – przygaszonym fioletem i ciepłą pomarańczą. Lila poczuła, jak serce bije jej aż w palcach. – Ja… skąd mnie znasz? – zadała pytanie, które się w niej kotłowało, i od razu zarumieniła się na potęgę, jakby ktoś właśnie zajrzał w jej wnętrze. Z dołu dobiegł kolejny stuk. Tym razem wyraźny. Ktoś postawił ciężko stopę na pierwszym stopniu i ruszył w górę. Nie było w tym kroku pośpiechu, ale był zamiar. Lila spojrzała na drzwi, potem na Barometr, który cicho bzyczał, jakby nagle robiło mu się za gorąco. – Jeśli otworzysz dolny zamek – powiedział głos z głośnika, już prawie szeptem – zobaczysz, co trzeba zobaczyć. Ale rób to tylko, jeśli naprawdę chcesz. Zamek „Wspomnienia” błysnął jak mrugnięcie. Lila wymacała w kieszeni klucz, którego przecież nie miała… a jednak poczuła coś twardego pod palcami. Wyciągnęła mały, mosiężny przedmiot – półserce z ząbkami. Musiało wysunąć się z szufladki, gdy ją zamykała. Jak mogła tego nie zauważyć? Schody jęknęły. Ktoś był w połowie drogi. Lila miała wrażenie, że całe pomieszczenie wstrzymało oddech wraz z nią. Spojrzała na klucz, na zamek, na uchylone drzwi i na głośnik, z którego dobiegał cichy, gorączkowy szept: – Decyduj. Teraz. Palce Lili zadrżały. Wsunęła klucz w zamek. Zęby zaskoczyły. Coś w środku skrzyni poruszyło się jak uśpione zwierzę. I właśnie wtedy na schodach, tuż za progiem, rozległ się wyraźny, niepokojąco bliski krok.


Autor zakończenia:

Kategoria wiekowa: 8-12 lat
Data publikacji:
Przeczytano: 14
Zakończenia: Brak zakończenia? Pozwolisz, żeby tak zostało?
Kategoria:
Dostępne w językach:

Write your own ending and share it with the world.  Co było dalej?

Tylko zalogowani bohaterowie mogą dopisać własne zakończenie tej historii...


Podziel się historią

Brak zakończenia? Pozwolisz, żeby tak zostało?


Write your own ending and share it with the world.  Co było dalej?

Każde zakończenie to nowy początek. Dopisz własne i podziel się nim ze światem.