Stacja kosmiczna Arkadia dryfowała spokojnie na obrzeżach Układu Słonecznego. W środku troje nastolatków – Lena, Michał i Zuza – kończyli swoje obowiązki: dokręcanie śrub w panelach słonecznych i automatyczne testy hydroponiki. Dla nich Arkadia była całym światem, zamkniętym, ale nieskończenie ciekawym.
Tego dnia coś jednak było inaczej. Michał zauważył, że jeden z małych dronów serwisowych, który zawsze parkował w doku technicznym, zniknął. Sprawdził na panelu – dron #C7 nie zgłaszał obecności od ponad dwóch godzin.
– Może jakiś błąd w systemie? – zaproponowała Zuza, marszcząc brwi. Ale Lena wolała sprawdzić wszystko osobiście. Trójka przyjaciół ruszyła przez długie, rozświetlone korytarze stacji, mijając pozornie niezmienne panele i ekrany. Im dalej szli, tym częściej napotykali zamknięte drzwi – system bezpieczeństwa z nieznanych przyczyn blokował dostęp do niektórych sekcji.
W końcu dotarli do segmentu C, gdzie miały znajdować się magazyny części zamiennych i właśnie – dron #C7. Kiedy Lena otworzyła drzwi przy użyciu kodu awaryjnego, ich oczom ukazał się chaos: narzędzia i sprzęt rozrzucone po całej podłodze, puste miejsce po dronie, a w rogu… coś jeszcze. Coś, co nie powinno się znaleźć na pokładzie Arkadii.
Był to metaliczny przedmiot, ledwo widoczny w półmroku – fragment nieznanej technologii, który pulsował delikatnym, niebieskim światłem. W tej samej chwili ich komunikatory zaczęły wydawać zakłócone dźwięki, a cały segment pogrążył się w dziwnym, migotliwym cieniu.
– Widzicie to? – szepnęła Zuza, cofając się odruchowo.
Nagle drzwi za nimi zatrzasnęły się z hukiem, a światło zamigotało jeszcze szybciej. Na panelu kontrolnym pojawił się komunikat: „Obcy obiekt wykryty. Protokół czarnej skrzynki uruchomiony. Minimalny dostęp.”
Przyjaciele spojrzeli po sobie z przerażeniem i fascynacją. Co to był za obiekt? Skąd się wziął na Arkadii? I czy odważą się podejść bliżej?