Drzwi do uczuć
Po lekcjach Lena została w szkolnej sali plastycznej. Miała jedenaście lat i pełny plecak. W środku dzwonił słoik nastrojów, który zrobili na godzinie wychowawczej. Woda mieszała się ze złotym brokatem i kolorowym tuszem. Gdy Lena potrząsała, wszystko wirowało jak burza. Tego dnia też wirowały jej myśli: trochę wstyd, trochę złość, trochę ciekawość. Z korytarza dobiegał szelest, jakby ktoś przesuwał mapę.
– Olek? – zawołała, bo często czekał na nią po zajęciach. Z ciemnego kąta wyjrzała znajoma czapka. – Tutaj! – Olek pokazał na ścianę za starymi rulonami. Tam kryły się wąskie, metalowe drzwi, o których nikt nie mówił. Na tabliczce widniały słowa: „Wejście tylko z prawdziwym uczuciem”. Lena parsknęła śmiechem, ale zaraz poczuła kłucie pod żebrami. – A jeśli to żart? – spytała. – A jeśli chcą, żebyśmy byli szczerzy? – Olek wzruszył ramionami. Spróbowali klamki. Była zimna jak lód.
Lena przytuliła słoik do serca. Brokat osiadł, a woda ściemniała. – Czego się boisz? – szepnął Olek, już trochę poważniej. Nie znała prostej odpowiedzi. Bała się sprawdzianu, własnego głosu i tego, że ktoś zobaczy łzy. Słowa stały w gardle jak korek. Na tabliczce litery zaświeciły słabym światłem. – Chyba trzeba to nazwać na głos – powiedziała. Słoik rozbłysnął ciepłym blaskiem, jak latarka z brzucha. Klamka przestała mrozić palce. Za drzwiami coś zastukało, raz, drugi, w rytmie jej serca. Powietrze pachniało kurzem i miętą. Lena nabrała powietrza, uniosła słoik i otworzyła usta, a wtedy zamek nagle drgnął i spod progu wysunął się wąski pas światła
Autor zakończenia:
English
polski
Co było dalej?