Galaktyczny Klub Odkrywców

Julka była przekonana, że to będzie nudne lato w ich małym miasteczku. Wszystko zmieniło się w środowe popołudnie, kiedy razem z Adamem i Liną odkryli świeży ślad pożaru w lesie za szkołą. Kiedy podeszli bliżej, zobaczyli coś, co przypominało… kawałek starej blachy. Tyle że żaden samochód nie zostawiłby po sobie takiego śladu.
Adam, najodważniejszy z trójki, pierwszy wsunął się przez łamiące się gałęzie. „Chodźcie!” – szepnął. Julka poczuła dreszcz ekscytacji, a Lina poprawiła okulary i pomaszerowała za nimi. Ich oczom ukazała się dziwna konstrukcja: idealnie kulisty, lśniący statek, wielkości dużego samochodu. Całość pokryta była srebrnymi panelami, a przy wejściu mieniły się niebieskie światełka.
„To chyba… statek kosmiczny?” – wyszeptała Lina, biorąc głęboki oddech. Adam zaczął szukać wejścia. Po chwili rozległo się ciche syczenie i fragment ściany odsunął się, ukazując wnętrze. W środku było chłodno, ale przyjemnie. Z sufitu zwisały przezroczyste ekrany, na podłodze leżały kolorowe panele. Nagle jeden z ekranów zaświecił się na zielono i pojawił się na nim napis w nieznanym języku. Julka zauważyła, że na jednym z siedzeń siedzi… mały, niebieskoskóry chłopiec.
Wpatrywał się w nich wielkimi, lśniącymi oczami. Gdy próbował coś powiedzieć, z głośnika popłynęły dziwne dźwięki, po czym głos zaczął układać się w znajome słowa: „Pomóżcie mi. Muszę wrócić do domu, zanim nadejdą…”
Nagle cała kabina wypełniła się pomarańczowym światłem, a przez przezroczysty dach było widać migające punkciki zbliżające się szybko od strony nieba…
Autor zakończenia: