Gawron i pierścień z łapą
W porcie nad rzeką mieszkał Tomek i gawron Smoła. Chłopak poprawiał sieć na balkonie, a ptak liczył węzły. Uczyli się razem prostych sztuczek i znaków gwizdanych. Smoła lubił kradzione błyskotki, Tomek lubił spokojne poranki. Tego wieczoru rzeka pachniała glonami, a niebo było mleczne. Nad dachami krążyła cisza, jakby miasto wstrzymało oddech.
Smoła spadł na poręcz i upuścił mały metalowy pierścień. Na pierścieniu widniała łapa wycięta w cienkiej blasze. Ptak trącił ją dziobem, raz, drugi, i syknął. – Idziemy – powiedział Tomek, choć serce zabiło niespokojnie. Z podwórka wyszła kulawa suczka Pchełka i merdnęła ogonem. Z płotów zeskakiwały koty, jakby czekały na jego krok. Nad latarnią usiadł puszczyk i zamrugał okrągłymi, miodowymi oczami.
Kolumna zwierząt ruszyła przez rynek, w stronę starego młyna. Młyn stał pusty od lat, ale koło wciąż skrzypiało. Tomek ściskał pierścień w dłoni, czuł zimno metalu. Smoła podfrunął do drzwi i zastukał trzy razy dziobem. Z wnętrza dobiegł szept, lecz to nie był ludzki głos. Deski poruszyły się, jakby ktoś pchał je łapą od środka. Pchełka zawyła cicho, a rynek nagle pogrążył się w mroku. – Tomek... – rozległo się z ciemności, jak echo bez echa. Drzwi ustąpiły i zobaczył dziesiątki oczu, które właśnie mrugnęły. A Smoła rozłożył skrzydła, jakby zamierzał go zasłonić. Ktoś wysunął długi, srebrny gwizdek na skórzanym rzemyku.
Autor zakończenia:
English
polski
Co było dalej?