Gwiezdni Odkrywcy z Wulkanicznej Planety

Leon i Maja zawsze marzyli o podróży w kosmos. Gdy ich dziadek, wynalazca, zaprosił ich do swojej pracowni, nie mieli pojęcia, że już pierwszego dnia wakacji wyruszą w najdziwniejszą przygodę swojego życia.
W samym środku ogrodu dziadka stała błyszcząca rakieta, większa niż ich dom. Dziadek uśmiechał się tajemniczo: "Zbudowałem ją specjalnie dla was! W środku czeka na was statek badawczy gotowy do lotu. Ale pamiętajcie – w kosmosie wszystko może się zdarzyć!"
Kilka godzin później, z sercami bijącymi szybciej niż silniki rakiety, Leon i Maja siedzieli już w kapsule sterowniczej. Za bulajami migały gwiazdy, a przed nimi rozciągała się nieskończoność.
Po kilku dniach podróży komputer pokładowy wydał ostrzeżenie: "Niezidentyfikowana planeta napotkana. Warunki sprzyjające lądowaniu." Dzieci spojrzały po sobie z ekscytacją.
Po wylądowaniu oczom Leona i Mai ukazał się niezwykły świat. Ziemia była gorąca i rudej barwy, wszędzie strzelały w górę ogniste gejzery, a w powietrzu unosiły się iskierki podobne do migoczących świetlików. Jednak najdziwniejsze było to, że w oddali, tuż przy krawędzi największego krateru, ktoś wywiesił na kiju flagę z... namalowanym ziemniakiem.
Z plecakami pełnymi narzędzi badawczych Leon i Maja podeszli bliżej. Z krateru wydobywało się ciche dudnienie, a ziemia lekko drżała pod ich stopami. W pobliżu flagi zauważyli ślady – wyglądały, jakby zostawiło je trójpalczaste stworzenie w butach rozmiaru 50.
Nagle z głębi krateru doleciał do nich dziwny głos. Nie brzmiał ani jak człowiek, ani robot. Maja ścisnęła Leona za rękę, a Leon szeptem zapytał:
– Myślisz, że ktoś tu mieszka?
Z ich rakiety dobiegł sygnał alarmowy. Komputer zawołał: "Obcy obiekt zbliża się szybko!"
Dzieci spojrzały w ciemność krateru, czując, jak serca biją im jeszcze szybciej. Czy odważą się zejść na sam dół i sprawdzić, kto lub co czeka na nich w środku wulkanicznej planety?
Autor zakończenia: