Julek i Szept Zegara
Julek biegł korytarzem i już wiedział, że przegrał. Dzwonek zaraz zadzwoni, a on został na drugim piętrze. Zegar nad drzwiami tykał głośniej niż zwykle. Julek szepnął bez namysłu: Przydałaby się jeszcze minuta. Wskazówka minutowa drgnęła i cofnęła się o jedną kreskę, a powietrze zgęstniało jak w basenie. Rozlany sok zawisł w powietrzu jak czerwony paciorek; dzieci zamarły w pół kroku, a kartki przestały spadać na podłogę.
Julek dotknął kropli i niechcący przesunął ją o centymetr. Nic się nie ruszało, tylko jego serce i buty. Spojrzał na zegar; na tarczy brakowało jednej, cienkiej kreski. — Hej... — wyszeptał. — Wziąłeś ją — odpowiedział metaliczny szept z głośnika. — Pożyczyłeś minutę. Oddaj, zanim zrobi się pusto. Julek zacisnął pięść i poczuł w dłoni coś ciepłego i chropowatego, jak mały kamyk. — Mogę oddać po lekcji — spróbował. Zamek od szafki szarpnął się sam.
Wtedy usłyszał kroki. Ktoś szedł przez nieruchomy korytarz, jak przez zdjęcie. Dziewczynka w żółtej bluzie wyszła zza rogu i nie zamarła; oglądała dłoń Julka, jakby widziała ten kamyk. — Nie oddawaj teraz — powiedziała cicho. — Najpierw posłuchaj. Zegar lubi brać więcej, niż oddaje. — Kim jesteś? — Julek cofnął się o pół kroku. — Mila. Spóźniam się równie często jak ty. — Wiem, że słychać go lepiej na schodach — dodała. Wskazówka sekundowa zerwała się nagle i przeorała tarczę jak błyskawica, a głośniki zahuczały: — Oddaj minutę, albo zabiorę wam godzinę. Świetlówki zamigotały, a drzwi od auli zaczęły się same otwierać.
Autor zakończenia:
English
polski
Co było dalej?