Klub Niewidzialnych Rąk

Szymek przyglądał się właśnie nowemu plakatowi na drzwiach szkoły. Wielkimi zielonymi literami zapraszał na konkurs wynalazków. Oczy Szymka błyszczały z ekscytacji, bo wymyślanie dziwnych rzeczy zawsze było jego ulubioną zabawą. Jednak tego dnia wydarzyło się coś, co przerosło nawet jego wyobrażenia.
Gdy tylko wszedł do klasy 5b, usłyszał głośny śmiech swojej koleżanki, Mai. Zauważył też, że Kajtek — ich wspólny przyjaciel — znów coś kombinował. Na jego ławce leżały trzy chipsy, ułożone w zygzak. Szymek spojrzał na niego pytająco.
— Cicho! Patrz! — szepnął Kajtek, wpatrując się w chipsy. I nagle, nie dotykając ich wcale, Kajtek sprawił, że pierwszy z chipsów podskoczył, jakby poruszony niewidzialną siłą!
— Jak ty to zrobiłeś?! — jęknęła Maja i aż zakryła usta.
Kajtek szeroko otworzył oczy. — Nie wiem! Po prostu... pomyślałem o tym i się stało!
Szymek poczuł, że ciarki przebiegły mu po plecach. — Musimy to sprawdzić — powiedział poważnie. — Może każdy z nas potrafi coś dziwnego.
Po lekcjach spotkali się na placu zabaw za szkołą. Szymek miał przy sobie starą sprężynkę, którą kiedyś zamierzał użyć do budowy katapulty. Tym razem chciał sprawdzić, czy i jemu uda się zrobić coś niezwykłego. Maja przyniosła kubek z wodą — ot tak, na wszelki wypadek.
Kajtek próbował przesuwać konieczną siłą kamyczki, ale potrzebował ogromnego skupienia. Maja, ciągle podskakując z ekscytacji, nagle wyciągnęła dłoń w stronę kałuży po wczorajszym deszczu. Woda zaczęła się delikatnie unosić w powietrzu, wirując jak mała błękitna wstążka.
— Ooo! To niesamowite! — krzyknął Szymek. Sam zaś, kiedy zamknął oczy i dotknął sprężynki, poczuł przypływ ciepła. Nagle wokół palców rozbłysły maleńkie iskierki.
Cała trójka spojrzała na siebie szeroko otwartymi oczami. Każde z nich miało swoją własną moc! Zaczęli eksperymentować. Przez chwilę plac zabaw wyglądał jak scena z filmu o superbohaterach — drobne przedmioty unosiły się w powietrzu, woda tworzyła wodospady, a wokół Szymka czasem zamigotał błysk.
Nagle usłyszeli szelest za drzewami.
— Kto tam jest?! — zapytała Maja, ściskając mocniej kubek.
Z krzaków wyłoniła się postać. Miała na sobie szkolną bluzę z kapturem głęboko założonym na głowę. W ręku trzymała mokrą kartkę. Zbliżyła się do nich powoli, rozglądając się dookoła.
— Wiem, co potraficie — powiedziała cicho, a w jej głosie brzmiała obca, lekko chropowata nuta. — Ale nie jesteście jedyni...
Autor zakończenia: