Leśne Oko Swaroga

Szymon i Lena w tym roku naprawdę nie mogli się doczekać wakacji. Po raz pierwszy mieli spędzić całe lato w starej chacie babci Bogumiły, na skraju pradawnego boru, gdzie podobno wciąż słychać było śmiech rusałek i szelest skrzydeł leśnych duchów. Babcia opowiadała im wieczorami niezliczone historie o dawnych Słowianach, którym we wszystkim towarzyszyły opiekuńcze oraz figlarne bóstwa.
Od samego rana powietrze pachniało igliwiem i wilgotną ziemią, a dalekie pohukiwanie sowy brzmiało jak zaproszenie. Pewnego dnia, zaraz po śniadaniu, Lena namówiła brata na wycieczkę do serca lasu. Babcia tylko mrugnęła okiem, wręczając im woreczek z suszonymi jagodami na drogę. "Ostrożnie, moi mili. W lesie nie wszystko jest takie, jak się wydaje," powiedziała tajemniczo.
Poszli więc. Słońce igrało wśród koron drzew, ścieżka wiła się między paprociami, a ptaki organizowały zawody w śpiewaniu. Nagle Lena zauważyła coś niezwykłego — na pniu starej sosny wyżłobiony był symbol. Było to koło przecięte siedmioma promieniami. Chłopiec od razu przypomniał sobie, jak babcia nazywała Swaroga, bóstwo słońca, i opowiadała o jego oku, które strzeże granic światów.
— Patrz! To chyba znak Swaroga, o którym mówiła babcia! – zawołał Szymon, dotykając dłonią chropowatej kory.
W tym momencie z korony drzewa sfrunęła olbrzymia wrona i usiadła tuż przed nimi. Jej czarne jak węgiel oczy zdawały się patrzeć prosto w dusze dzieci. Zamiast odlecieć, ptak przechylił głowę i dziobem wskazał im ścieżkę, która nie była widoczna wcześniej — jakby pojawiła się nagle, wydeptana w wysokiej trawie.
— Chodźmy za nią! — szepnęła Lena, czując dreszcz ekscytacji. Szymon skinął głową, a wrona z szelestem skrzydeł ruszyła przed siebie, co chwilę oglądając się, jakby pilnowała, żeby rodzeństwo się nie zgubiło.
Im głębiej wchodzili, tym bardziej las wydawał się inny. Z drzewa na drzewo przefruwały barwne światełka, a wiatr niósł dziwne, nieznane melodie. Kiedy przekroczyli niewielki strumień, przed nimi rozciągnęła się polana, której nigdy wcześniej nie widzieli. Na środku leżał wielki, omszały głaz w kształcie jaja, a wokół niego krążyły błękitne świerszcze i złote motyle. Wrona usiadła na kamieniu, rozpostarła skrzydła, a jej cień zadrżał i nagle ukazała się postać stworzona ze światła i cienia.
— Kim jesteście i dlaczego zakłócacie spokój starego lasu? — rozległ się donośny, ale ciepły głos, którego nie dało się porównać do niczego, co dzieci słyszały wcześniej.
Szymon i Lena spojrzeli na siebie z przejęciem, zastanawiając się, czy powinni odpowiedzieć, czy może odwrócić się i pobiec z powrotem. Ale polana jakby się zamknęła i nie było już widać drogi powrotnej...
Autor zakończenia: