Lustrzana Latarnia
Mila miała jedenaście lat i znała cyrk od podszewki. Jej tata ustawiał światła w Cyrku Aurory, więc bywała za kulisami. Tego popołudnia pod kopułą pachniało cukrową watą i trocinami. Krzesła czekały, bębny milczały, a czerwony dywan błyszczał. Mila wierciła się na trybunach i liczyła żółte żarówki. Dziś miał zadebiutować tajemniczy numer: Lustrzana Latarnia.
Pan Bartek, mistrz ceremonii, pomachał do niej kapeluszem. Mila, przydasz się dziś, bo zaginął klucz do kufra z rekwizytem. Bez niego Latarnia nie zadziała, a próba zaczyna się za chwilę. Mila zeszła po wąskich schodkach do magazynu pod areną. Pod ścianą stał kufer z mosiężnym okiem zamiast zamka. Oko mrugnęło, gdy dotknęła uchwytu, i coś cicho zazgrzytało. W ciemności zamigotały drobne gwiazdki, jakby zamknięte w środku. Nie gryź, skarbie — szepnęła do kufra, trochę dla odwagi.
Nad głową zadudnił werbel, a światła przeszły w purpurę. Publiczność już wchodziła, słychać było śmiechy i szelest biletów. Mila, masz latarkę, liczę na ciebie! — zawołał z góry. Z boku magazynu zauważyła szczelinę, której wczoraj nie było. Przeciskał się tam chłodny wiatr i pachniało mokrą farbą. Ciężka kotara musnęła jej ramię, jakby ktoś ją zapraszał. Za kotarą pobłyskiwało lustro w kształcie latarni, wysokie jak Mila. Na jego powierzchni płynęły gwiazdy, choć nikt nie kręcił korbą. Mila dotknęła szkła; było ciepłe, jak skóra uśpionego lwa. Wtedy ze środka dobiegł cichy szept, który znała tylko ona. Myszko, nie spóźnij się na numer — powiedział głos mamy. Przez szkło przemknął cień, a kufer drgnął jak budzący się pies. Zamki na arenie zadzwoniły, światła zgasiły się na ułamek sekundy. I kiedy Mila uniosła latarnię, lustro niespodziewanie zaczęło ją wciągać.
Autor zakończenia:
English
polski
Co było dalej?