Międzywymiarowa Księga Antoniego

Antoni od zawsze lubił przeszukiwać strych swojego dziadka. To miejsce przypominało mu trochę muzeum, trochę labirynt i trochę ukryty skarbiec. Były tam stare lalki, zegary, pudła z listami, mapy z żółknącymi brzegami i masywne, zakurzone księgi, których nikt już nie czytał.
Pewnego sobotniego popołudnia, gdy burza szalała za oknem, Antoni wdrapał się na strych z latarką w dłoni. Deszcz bębnił o dach tak głośno, że trudno było usłyszeć własne myśli. Chłopiec przesuwał się pomiędzy skrzyniami, aż w końcu jego wzrok padł na niewielką, granatową księgę z dziwnym, srebrnym symbolem na okładce. Nigdy wcześniej jej tu nie widział.
Usiadł na podłodze, odsunął stertę ściszonych zdjęć i ostrożnie otworzył książkę. Wewnątrz znajdowały się strony zapisane niezrozumiałymi znakami, jakby ktoś wymyślił swój własny język. Gdy tylko dotknął palcem jednego z symboli, poczuł dziwne mrowienie. Strony nagle zawirowały, a pokój wokół niego zaczął się rozmywać.
Nagle Antoni poczuł, że spada – choć nie było pod nim żadnego dołu! Upadł miękko na coś, co przypominało trawę. Zamiast strychu znalazł się na środku kolorowej polany, otoczonej błękitnymi drzewami. W powietrzu unosiły się świetliste motyle, a w oddali połyskiwał srebrzysty zamek. Zdziwiony rozejrzał się dookoła i zobaczył, że księga leży tuż obok, a z jej stron, niczym z projektora, wypływają migoczące obrazy.
Nagle zza granatowego drzewa wysunęła się postać – wysoka, ubrana w płaszcz utkany z liści. Miała bursztynowe oczy i uśmiech, który można było uznać zarówno za przyjazny, jak i nieco figlarny.
– Czekałem na ciebie, Antoni – powiedział tajemniczy nieznajomy, wskazując na księgę. – Jesteś gotowy poznać świat, o którym nikt z twojego świata nie słyszał?
Antoni poczuł, jak serce zaczyna mu bić szybciej. Co to za miejsce? Kim był nieznajomy? I dokąd zaprowadzi go ta niezwykła księga? Wszystko wydawało się tak nierealne, aż nagle…
Autor zakończenia: