Miasto tego wieczoru nie spało. Kolorowe światła cyrku Feniksa odbijały się w kałużach na starym rynku, a elektryczne lampiony prowadziły tłumy ludzi ku ogromnemu namiotowi, którego dach zdawał się sięgać nieba. Lena, Michał i Bartek, trójka przyjaciół z sąsiedztwa, nie mogli uwierzyć, że w końcu zdobyli upragnione bilety na nocny, 'dorosły' pokaz. Miało być zupełnie inaczej niż na zwykłym, dziecięcym spektaklu.
Przy wejściu czekała na nich postać w lśniącej czarnej pelerynie. Jej twarz zakrywała złota maska feniksa, a głos był jak miód: 'Tylko ci, którzy odważą się patrzeć uważnie, zobaczą prawdziwe cuda.'
Wewnątrz powitała ich feeria barw i dźwięków: ogniste połykacze, akrobaci szybujący wysoko nad głowami widzów, mimowie o ruchach tak płynnych, że trudno było uwierzyć, iż są z krwi i kości. Z sufitu co chwilę spadały magiczne konfetti, a zapach popcornu i kadzidła mieszał się ze słodką nutą popcornu.
Lena zauważyła, że niektórzy widzowie wyglądają dziwnie znajomo. Jeden z połykaczy ognia miał tatuaż w kształcie gwiazdy identyczny, jak jej dawny sąsiad. Bartek dostrzegł, że jeden z akrobatów przez chwilę spojrzał na niego i uśmiechnął się porozumiewawczo.
W pewnym momencie światła przygasły. Na środku areny pojawiła się dyrektorka cyrku – kobieta o siwych włosach splecionych w gruby warkocz, ubrana w ciemnoczerwony frak. Uniosła ręce, a jej głos popłynął niczym zaklęcie: 'Drodzy widzowie, dzisiejszej nocy wybraliśmy spośród was kilku śmiałków, którzy będą musieli rozwiązać zagadkę Feniksa. Czy odważycie się wejść za kurtynę cieni?'
Reflektory skierowały się na Lenę, Michała i Bartka. Publiczność zawyła z zachwytu, a troje przyjaciół poczuło na karkach chłodny dreszcz. Kurtyna rozchyliła się powoli, odsłaniając mroczny korytarz przetykany światłami. Wszyscy troje spojrzeli po sobie, niepewni, co ich czeka po drugiej stronie...