Nocna Próba w Cyrku Dziwadeł

Dawno po zmroku, gdy większość mieszkańców miasteczka Osetnica już spała, na skraju polany rozciągał się kolorowy namiot. Jego ściany mieniły się światłem lampionów, a pośród cichych oddechów wiatru słychać było cichutkie melodie fletów. Cyrk Dziwadeł zawitał do miasteczka tylko raz w roku i był bardziej sławny niż jakakolwiek opowieść ze starej księgi. Właśnie pod tym namiotem miało się rozpocząć coś, czego nie dało się wyobrazić nawet najbardziej bujnej wyobraźni.
W tej szczególnej nocy cztery osoby czekały przy wejściu do namiotu. Najstarsza, Elka, miała 12 lat i od zawsze marzyła, by zostać akrobatką. Jej młodszy brat, Filip, marzył o tresurze dzikich zwierząt, choć najbardziej bał się własnego kota. Byli z nimi Szymon, zawsze wpatrzony w gwiazdy, i Zosia, która nie rozstawała się z notatnikiem. Żadne z nich nigdy nie zostało wpuszczone na nocną próbę, ale dziś cyrkowy mistrz poszukiwacz nowych talentów zaprosił ich do pomocy.
"Pamiętajcie," powiedział cicho pan Zelman, mistrz ceremonii, wygładzając połyskujący surdut, "cyrk nocą to zupełnie inny świat. Tu wszystko może się wydarzyć."
Namiot w środku przypominał ogromną jaskinię światła i cieni. Zwierzęta jeszcze drzemały w swoich zagrodach, a klauni ćwiczyli żonglowanie świecącymi kulami, które zostawiały za sobą sznury świateł niczym komety. Z sufitu zwisały sieci, na których trenowały akrobatki, a na podłodze błyszczały ślady brokatu i kolorowych piór.
"Wy pójdziecie ze mną," powiedziała do Elki elegancka akrobatka w srebrnej masce. "Potrzebuję kogoś, kto pomoże mi sprawdzić bezpieczeństwo lin. To bardzo ważne."
Filipowi przypadła równie odpowiedzialna rola: przekarmianie miniaturowych słoni orzechowymi ciasteczkami. Szymon miał pomóc obsłudze świateł, a Zosia mogła zajrzeć za kulisy i zapisywać, co tylko chciała. Każdy z nich poczuł się wyjątkowy.
Gdy Elka wspinała się po drabince, jej nogi drżały z emocji. Tuż nad nią wisiała cienka lina, ale w blasku lamp wydawała się być drogą do innego świata. Filip ze śmiechem podawał kolejne ciasteczka słonikowi, który niemal potrafił tańczyć polkę. Szymon przyglądał się reflektorom, z których wydobywały się kolorowe promienie, a Zosia podglądała próbę magika, który zniknął na oczach swojej asystentki — dosłownie rozpłynął się w powietrzu!
Nagle rozległ się dziwny dźwięk, jakby ktoś potoczył po ziemi ogromne marakasy, a potem błysnęło światło, które na moment wszystko oślepiło. Z sufitu spadł złoty klucz, lśniący niczym świeżo wypolerowany medal. Zatrzymał się tuż przy stopie Elki. Wszyscy spojrzeli na siebie zdumieni. Skąd tu klucz? Do czego może pasować?
Zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, gdzieś w głębi namiotu rozległ się kolejny, jeszcze bardziej zagadkowy dźwięk, a ciemność zaczęła się zagęszczać tuż przy wejściu do tajemniczego, ukrytego przejścia za kurtyną. Wszyscy czuli, że za chwilę stanie się coś, co na zawsze zmieni ich spojrzenie na cyrk…
Autor zakończenia: