Nocny patrol jeża Antka
W ogródkach działkowych, tuż za torami, mieszkał jeż Antek. Jego norka kryła się pod starym drewnianym stołem. Każdej nocy Antek obchodził grządki, liczył ślimaki i dżdżownice. Znał zapach każdej marchwi, każdej konewki i każdego płotu. Bardzo lubił ciszę, wilgotną ziemię i skrzypiące furtki. Czasem liczył gwiazdy w kałuży przy starym kompostowniku.
Pewnego wieczoru metaliczny dźwięk przeciął zwykłe odgłosy nocy. Furtka nie skrzypiała, a jednak coś brzęczało i pulsowało. Na ścieżce migała niebieska plamka, jak świetlik bez skrzydeł. Zapach był dziwny: zimny, jak mokra moneta po deszczu. Ziemia wokół była sucha, choć trawa lśniła kroplami. Antek podreptał za światłem między porami i kapustą. Przy starej konewce leżało gładkie, srebrne jajo wielkości jabłka.
Nad działką przeleciała sroka Mira i zawisła na płocie. "Jak się świeci! Moje skarby!" zaklekotała, lecz nie zleciała. Jajo mruczało cicho, jak kot przez zamknięte okno. Skorupka była ciepła i drgała pod kolcami Antka. "To nie jest ptasie jajo, Mira," szepnął zaskoczony Antek. Mira pochyliła głowę i stuknęła w nie pazurem.
Z krzaka porzeczki dobiegło szelestliwe prychanie, jak zraszacz startujący. Niebieskie światło rozlało się szerzej i błysnęło po liściach. Jajo zabrzęczało donośnie, aż konewka zadudniła o ziemię. Na skorupce pojawiła się cienka kreska, jak rysa lodu. "Uciekajmy, zanim coś wyskoczy!" zapiszczała Mira, lecz Antek nie drgnął. Kreska rozjarzyła się nagle, a z wnętrza dobiegło wyraźne pukanie.
Autor zakończenia:
English
polski
Co było dalej?