Portal pod schodami

Stara kamienica przy ulicy Grzybowej wyglądała zupełnie zwyczajnie – szare mury, skrzypiące schody, podwórko z ławkami i pięcioma drzewami. Ale Maja i Tymon doskonale wiedzieli, że w takich miejscach mogą czaić się najbardziej niezwykłe rzeczy. Były wakacje, deszcz bębnił w parapety, więc postanowili poszukać przygody we własnym domu.
Maja, dziewczynka o kręconych włosach i wiecznie rozpiętej kurtce, od lat mieszkała na drugim piętrze. Tymon, jej najlepszy przyjaciel, przeprowadził się tutaj dopiero w maju i od razu uznał, że kamienica musi kryć coś niesamowitego. Tego dnia zbierali się na klatce schodowej z latarkami i notesami.
– Słyszałaś o tej zamkniętej piwnicy pod schodami? – szepnął Tymon.
– Podobno nikt nie ma do niej klucza! – odparła Maja. – Ale podobno drzwi czasem otwierają się same.
Przykucnęli pod starymi, dębowymi schodami. Rzeczywiście, na końcu klatki była maleńka, drewniana furtka z rdzą na zawiasach. Tymon delikatnie pchnął ją łokciem – skrzypnęło cicho i... drzwi ustąpiły.
Za furtką była ciasna wnęka. Pachniało kurzem i czymś dziwnym, jakby elektrycznością. Na ścianie tkwił wielki okrągły przedmiot przypominający zegar, ale zamiast cyfr miał dziwne symbole: gwiazdy, klucze, krople wody i łuki.
– Co to za rzecz? – zapytała szeptem Maja i sięgnęła ręką w stronę najbliższego symbolu.
Gdy tylko jej palce dotknęły gwiazdy, okrąg zaczął lekko drżeć i świecić. Jasne światło zalało wnękę, a dzieci poczuły, że zamiast piwnicznej podłogi pod ich stopami pojawiło się coś śliskiego jak lód. Usłyszeli dźwięk przypominający muzykę, a wokół nich pojawiły się zamazane kształty – zielone, fioletowe, mieniące się feerią barw.
Zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, poczuli, jakby sto metrów pod ich stopami otworzyła się przepaść. Nagle świat przestał być znajomy. Kamienica rozpłynęła się w jasnym blasku, a oni znaleźli się... gdzieś indziej.
Maja rozejrzała się niepewnie. Nad głowami kołysały się drzewa o srebrnych liściach, a pod nogami rosły świecące grzyby. W dali majaczyły wysokie wieże i obłoki unoszące się tuż nad ziemią.
– Tymon... co to za miejsce? – szepnęła.
Chłopiec nie zdążył odpowiedzieć, bo nagle z gęstwiny po ich lewej stronie dobiegł ich głos, jakby ktoś szeptał ich imiona...
Autor zakończenia: