Portale w Starej Bibliotece

Stara Miejska Biblioteka pachniała kurzem, papierem i czymś nieuchwytnym, co sprawiało, że włosy na karku czasem stawały dęba. Nikt z dorosłych już tam nie zaglądał – poza panią Zosią, bibliotekarką, która twierdziła, że „książki potrzebują ciszy i świętego spokoju”.
Ale Maja, Patryk i Lena uwielbiali biblioteczne labirynty. W każdy piątek, zaraz po lekcjach, wymykali się do najdalszych regałów, gdzie półki uginały się od tomów nieczytanych od lat. Pewnego popołudnia Lena zauważyła, że za regałem z encyklopediami światło dziwnie migocze.
– Patrzcie! – szepnęła i wskazała na wąską szczelinę za jednym z regałów.
Przyjaciele przecisnęli się przez stertę książek i stanęli przed drzwiami, których nigdy tu nie widzieli. Były stare, drewniane, z wyrytą na środku tajemniczą spiralą. Na klamce wisiał niewielki klucz.
– Chyba nie powinniśmy... – zaczął Patryk, lecz Lena już przekręcała klucz w zamku.
Drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Zamiast ciemnego magazynu, po drugiej stronie rozciągał się świetlisty tunel, w którym unosiły się kolorowe iskierki. Słychać było odległe śmiechy, dźwięk dzwoneczków i coś, co przypominało szelest skrzydeł.
– Idziemy? – spytała Maja, ściskając mocno dłonie przyjaciół.
Zrobili pierwszy krok i poczuli, jak powietrze wokół nich drży, a świat wiruje coraz szybciej. W pewnym momencie wpadli w zupełną ciszę i... znaleźli się na rozświetlonej polanie, gdzie rosły drzewa o liściach jak z kolorowego szkła. Pośrodku polany stało coś, co wyglądało jak ogromna, pokryta runami brama portalowa – a wokół niej kłębiły się dziwne stworzenia z czułkami i skrzydłami jak u motyli.
Nagle jedno ze stworzeń podfrunęło do nich i wyszeptało: – Czekaliśmy na was, Strażnicy Portalu. Macie niewiele czasu.
Przyjaciele spojrzeli po sobie z szeroko otwartymi oczami. Co się teraz wydarzy?
Autor zakończenia: