Przejście pod starym dębem

Amelia zawsze twierdziła, że stare drzewa znają sekrety, których nie zdradzają nikomu. Dlatego tego letniego popołudnia, gdy jej młodszy brat Franek przyniósł do domu fragment starej mapy znalezionej w bibliotece, nie zdziwiła się ani trochę. Mapę zdobił rysunek ogromnego drzewa z rozwidlonymi korzeniami. Oboje od razu pomyśleli o olbrzymim dębie stojącym na końcu parku.
Tego samego dnia, uzbrojeni w latarki, notesy i kieszenie pełne cukierków, ruszyli ku staremu dębowi. W parku nikogo już nie było, a jedyne dźwięki to cichutkie ćwierkanie wróbli i szelest liści pod nogami. Gdy dotarli na miejsce, zobaczyli, że wokół dębu świeci delikatna, błękitna poświata.
Franek, który zawsze chciał być odkrywcą, pierwszy pochylił się nad korzeniami i odsunął kawałek mchu. Pod nim ukazała się drewniana klapka z wygrawerowanym symbolem drzewa dokładnie takim samym jak na mapie.
Serce Amelii zaczęło bić szybciej. Wspólnie pociągnęli za metalowy uchwyt. Klapka otworzyła się, odsłaniając schody prowadzące w głąb ziemi, oświetlone migotliwym, niebieskim światłem. Przy każdym kroku pod ich stopami pojawiały się świetliste znaki przypominające dawne runy.
Na dole schodów znajdowały się dwie wielkie, kamienne wrota pokryte dziwnymi, pulsującymi wzorami. W powietrzu unosił się zapach wilgoci i czegoś, co przypominało miód. Wrota uchyliły się bezszelestnie, jakby zapraszając ich do środka. Po drugiej stronie słychać było szum wody i delikatne dzwonienie, jakby ktoś stukał kryształami.
Amelia wymieniła szybkie spojrzenie z Frankiem.
– Wchodzimy? – szepnął chłopiec, a echo powtórzyło jego pytanie gdzieś głęboko w tunelu.
Właśnie wtedy zza wrót wystrzeliła chmura srebrzystych iskier, a przed nimi pojawiła się nieruchoma postać w kapturze, z dziwnie świecącymi oczami. Brat i siostra stanęli jak wryci, próbując zdecydować, co zrobić…
Autor zakończenia: