Przez drzwi pod zegarem

Szkoła imienia Marii Skłodowskiej-Curie wyglądała jak każda inna, ale Zuzia, Kuba i Lena wiedzieli, że kryje mnóstwo sekretów. Pewnego piątkowego popołudnia, kiedy większość uczniów już dawno opuściła korytarze, oni wciąż kręcili się przy sali biologicznej. Właśnie wtedy Lena znalazła pod szafką na mopy klucz z dziwnym, zielonym kamieniem.
— Może to do jakiejś starej szafki? — zastanawiał się Kuba, oglądając klucz pod światło.
Zuzia zauważyła jednak coś jeszcze. Na końcu korytarza, tuż przy wielkim, starym zegarze, zarysowała się na ścianie cienka linia, prawie niewidoczna. Podeszli bliżej i odkryli drzwi, których wcześniej nikt nie widział. Były wąskie, zrobione z ciemnego drewna, a w ich zamku błyszczał zielony odcień – dokładnie taki jak na kluczu.
Z podekscytowaniem Lena wsunęła klucz do zamka. Usłyszeli ciche kliknięcie i drzwi same się uchyliły. Po drugiej stronie znajdowały się kręcone schody, prowadzące w dół, skąpane w lekko fosforyzującym świetle.
— Gotowi? — szepnęła Zuzia, a jej głos odbił się echem.
Ostrożnie zaczęli schodzić. Ściany były pokryte malowidłami nieznanych zwierząt i dziwnych symboli. Im niżej schodzili, tym bardziej powietrze pachniało czymś słodkim i świeżym, zupełnie niepodobnym do zwykłej piwnicy.
Nagle schody się skończyły. Przed sobą zobaczyli olbrzymią, błękitną jaskinię, w której unosiły się kolorowe wyspy i fruwały latające ryby. Wszystko lśniło w blasku dziwnej, złotej mgły. Po drugiej stronie jaskini, na jednej z wysp, stała istota przypominająca wielką sowę w pelerynie. Miała w jednej łapie ogromny klucz i patrzyła wprost na dzieci.
Nagle wyspa z istotą zaczęła się przesuwać w ich stronę...
Autor zakończenia: