Roboty

Jak co rano, powoli zbliżałem się do szkolnych drzwi, czując w plecaku ciężar książek i kanapek z serem, które spakowała mi mama.
Ale gdy tylko przekroczyłem próg... zauważyłem, że coś było nie tak.
Cisza.
Dziwna, mechaniczna regularność.
Dźwięk... bzyczenia?
Rozglądnąłem się po korytarzu. Zazwyczaj było to pełno gwaru, śmiechu, rozmów i odgłosów kroków. A teraz? Tylko cichy, rytmiczny stukot metalu o podłogę.
Moje serce zabiło szybciej.
Uczniowie szli równym krokiem, w równej linii, w milczeniu. Ich głowy delikatnie się błyszczały... były z metalu! Z ich pleców wystawały małe antenki, a zamiast normalnych oczu mieli zielone świecące punkty.
Podszedłem bliżej do mojego najlepszego przyjaciela, Olka.
— Olek? – powiedziałem ostrożnie.
Olek zatrzymał się, ale nie poruszył głową. Jego mechaniczna ręka lekko zaskrzypiała, kiedy uniósł ją, wskazując na salę numer 12.
— LEKCJE. ROZPOCZYNAJĄ. SIĘ. TERAZ. – powiedział dziwnie monotonnym głosem.
Coś było bardzo, bardzo nie tak.
Czy to sen? Eksperyment? A może... ktoś zamienił całą szkołę w fabrykę robotów?
Tylko ja nie byłem zamieniony.
Autor zakończenia: