Srebrny znak w bibliotece
Lena miała jedenaście lat i lubiła ciszę bibliotek. Tego deszczowego popołudnia schowała się między półkami, w dziale podróży. Na parapecie bębniła ulewa, a sala była prawie pusta. Pan Olsza, bibliotekarz, zniknął na zapleczu po herbatę. Lena otworzyła atlas, lecz karta zaklinowała się pod czymś ciężkim. Za regałem z mapami panował słodki zapach kurzu i kleju.
Między stronami leżał cienki zeszyt z ciemną, metaliczną okładką. Na wierzchu widniał znak przypominający kompas bez północy. Gdy dotknęła go palcem, srebrny tusz poruszył się, jak żywy. Linie ułożyły się w plan półek i małe drzwiczki. Znak zabłysnął, a powietrze pachniało deszczem i igliwiem, choć okna były zamknięte. Lena ścisnęła ramiączko plecaka i nacisnęła narysowaną klamkę. Zesztywniała, jednak ciekawość była silniejsza niż jej ostrożność.
Półka drgnęła, wsunęła się w bok i odsłoniła przejście. Za nią nie było ściany, tylko wąski, kamienny korytarz. Z sufitu zwisały liny, a w oddali brzmiał metalowy dzwon. Z zimnej ciemności powiał wiatr i zamigotały trzy niebieskie światła. Lena wyciągnęła zeszyt, żeby zamknąć dziurę, lecz drzwiczki zablokowały się. Wtedy usłyszała swoje imię, cicho, jakby szeptały je same regały. Głos dobiegł z korytarza i brzmiał jak jej własny. Srebrny tusz na okładce pulsował, jakby liczył jej oddechy. Kroki zagrzechotały po kamieniach, coraz bliżej, i coś zamajaczyło w blasku.
Autor zakończenia:
English
polski
Co było dalej?