Strażnicy Smoczego Lasu

Las Fiołkowych Cieni rozciągał się aż po horyzont, skryty pod warstwą mgieł o zapachu miodowych ciasteczek. Nikt z dorosłych mieszkańców miasteczka Niebieszczany zbytnio się nim nie interesował — wszyscy twierdzili, że to zwykły, choć nieco ponury las. Jednak dla Leny, Emila i ich kuzynki Poli, był to prawdziwy portal do innego świata.
Był majowy wieczór, kiedy dzieci spotkały się na końcu ulicy Wycieraczek. Planowały po prostu obserwować sowy, ale tym razem Pola przyniosła ze sobą coś niezwykłego — srebrzysty liść, który świecił nawet w ciemności. Twierdziła, że znalazła go pod starym dębem nad rzeką. Emil przechylił głowę, próbując dostrzec na liściu jakieś znaki, a Lena nie mogła oderwać wzroku od magicznego blasku.
— Myślicie, że w tym lesie naprawdę mieszkają smoki? — spytała nieśmiało Lena.
— Może… — westchnął Emil, patrząc na dym unoszący się w oddali. Nagle coś cicho zaszeleściło w gęstwinie.
Dzieci nie były same. Gdy zbliżyły się do starego dębu, przez liście zaczęły przedzierać się dziwne, zielonkawe światła, a wokół nich zawiał lodowaty wiatr. Pola ścisnęła liść, który nagle mocniej rozbłysł. Las zadrżał, a u ich stóp pojawiła się smocza łuska, wielkości dużego talerza.
Zanim zdążyli cokolwiek powiedzieć, z wnętrza drzewa rozległ się niski, melodyjny głos: — Kto śmiał mnie obudzić?
Powietrze zagęściło się od oczekiwania. Lena zrobiła krok do przodu – i wtedy…
Autor zakończenia: