Szepcząca skrzynia
Maks siedział na podłodze świetlicy i czekał na Lilę. Deszcz uderzał w okna, a korytarz dudnił pustką. Przy drzwiach stała szara skrzynia z napisem: Rzeczy znalezione. Maks lubił ją oglądać, choć trochę się jej bał. Dziś zauważył, że wieczorem skrzynia stoi lekko uchylona. W środku połyskiwał metalowy gwózdzik i żółta opaska. Nagle coś cicho stuknęło od środka, jakby w odpowiedzi.
— Halo? — wyszeptał ktoś z dna skrzyni. — Ktoś nas wreszcie słyszy? Maks zamarł. — Kto tam? — zapytał, zaglądając do środka. Zardzewiały dzwonek od roweru mrugnął srebrnym okiem. — Jestem Dzwonek. Prosimy o pomoc. Piórnik w kratkę dorzucił: — Zgubiono Czerwony Klucz. Bez niego nikt nie wróci do domu. — Jak to? — wyszeptał Maks. — Przecież jesteście tylko rzeczami. — Tylko? — prychnął parasol w grochy. — Do jutra będzie Wielka Segregacja. Potem trafimy do Cichej Szafy. Tam głosy znikają.
Maks przełknął ślinę. W świetlicy zaszurała miotła. Zza drzwi rozległ się brzęk pęku prawdziwych kluczy. Dzwonek zadzwonił raz, cicho jak komar. — Ty nas słyszysz. Bądź Poszukiwaczem. Znajdź Czerwony Klucz z czerwoną wstążką. On zna kombinację do Cichej Szafy. — A jeśli nie dam rady? — spytał Maks. Gumka do mazania, mała jak kostka cukru, pisnęła: — Wtedy będziemy szeptem, a potem ciszą. Drzwi skrzypnęły szerzej. Klamka opadła. Czy zdecydujesz się już teraz? — dodał piórnik, trzaskając zamkiem. Tuż nad uchem Maksa zabrzęczała lampa, a skrzynia poruszyła się o cal. Ciężkie buty zatrzymały się przed progiem, a cień wszedł do środka.
Autor zakończenia:
polski
Co było dalej?