Szkolna wycieczka

To miała być zwykła wycieczka szkolna. Spacer po lesie, kilka nudnych informacji o drzewach, a potem powrót do autobusu. Ale ja... się zgubiłem! Stało się to zupełnie przypadkiem. Chwila nieuwagi, bo zatrzymałem się, żeby zawiązać buta. Kiedy podniosłem głowę – wszyscy zniknęli. Nie było klasy. Nie było nauczyciela. Byłem sam. Serce zabiło mi szybciej. – Halo?! Jest tu ktoś?! Cisza. Ruszyłem przed siebie. Droga wyglądała znajomo, ale... coś było nie tak. Po kilku minutach zobaczyłem coś, czego na pewno wcześniej tam nie było. Przede mną, tuż za gęstymi drzewami, pojawiło się stare kamienne przejście, porośnięte bluszczem. Wyglądało jak wejście do czegoś ukrytego. Zbliżyłem się. Na kamieniu wyryty był napis. Ale nie w języku, który znałem. Położyłem dłoń na chłodnym kamieniu i... coś zaczęło się dziać. Znak rozbłysnął złotym światłem. Wiatr zerwał się znikąd. Usłyszałem głos: „Nie powinieneś tu być... ale skoro już przyszedłeś...” I wtedy...