Tajemnica Zegarowego Poddasza

Kuba nigdy nie lubił poniedziałków, ale ten był zupełnie inny. Gdy przekraczał bramę Szkoły Podstawowej nr 7, zauważył, że na szkolnym poddaszu świeci się światło, choć przecież nikt tam nie miał wstępu. Kuba przystanął na chwilę, wpatrzony w okna pod dachem, gdzie od lat stały stare, zapomniane zegary. Nagle poczuł, jak ktoś łapie go za ramię.
– Przestań się gapić, bo się spóźnimy! – szepnęła Zosia, jego najlepsza koleżanka, ciągnąc go w stronę wejścia. Tuż za nimi dreptał Wojtek, który zawsze wolał obserwować innych niż odzywać się na głos.
Lekcje minęły szybko, choć Kuba nie mógł przestać myśleć o dziwnym świetle. Podczas przerwy obiadowej zebrał się na odwagę.
– Widzieliście, że na poddaszu coś się dzieje? – zapytał półgłosem.
– Może to woźny, pan Marian? Albo jakaś konferencja nauczycieli... – zastanawiała się Zosia, ale jej oczy błyszczały z ciekawości.
Wieczorem w szkole miał się odbyć pokaz astronomiczny. Kuba, Zosia i Wojtek zapisali się na niego już dawno. O 18:00 cała grupa spotkała się w sali chemicznej, gdzie pan Kosmala tłumaczył, jak patrzeć przez teleskop. Po pokazie dzieci miały wracać do domu, ale gdy Kuba idąc na korytarz zobaczył, że drzwi na schody poddasza nie są zamknięte, poczuł niemożliwą do odparcia pokusę.
– Chodźcie! Sprawdzimy, co tam jest! – szepnął do przyjaciół i nim się zorientowali, cała trójka dreptała już po skrzypiących schodach. Na górze było ciemno i pachniało kurzem. Nagle z wnętrza jednej z klas dobiegł ich głośny dźwięk – jakby wielki zegar nagle zaczął wybijać dwunastą. Ale zaraz potem rozległ się szmer, jakby ktoś stąpał po drewnianej podłodze i zamknął za sobą drzwi.
Zosia zatrzymała się z bijącym sercem.
– Słyszeliście to?
Wojtek skinął głową, rozglądając się z przerażeniem.
Kuba drgnął, bo do jego nosa doleciał jeszcze dziwny zapach – jakby dymu lub starej farby. Wtedy zza jednych z drzwi wysunęła się czyjaś ręka, a okno na końcu korytarza… samo się otworzyło, wpuszczając do środka dreszcz zimnego powietrza.
Dzieci stały w bezruchu, nie wiedząc, co zrobić dalej. Schody za nimi nagle zaskrzypiały, jakby ktoś jeszcze wchodził na górę.
Autor zakończenia: