Wyprawa do Doliny Zaginionych Dźwięków

Pewnego letniego popołudnia, kiedy słońce zaczęło leniwie chować się za linię starych dębów, Marysia, Franek i Igor krążyli po lesie na obrzeżach miasteczka Cienistego. Od zawsze uwielbiali włóczyć się ścieżkami, na których liście szeptały pod butami, a promienie słońca tańczyły na korze drzew. Tego dnia jednak wszystko wydawało się inne – powietrze miało smak przygody, a wiatr gwiżdżący między gałęziami niósł ze sobą coś niesamowitego.
Marysia, która zawsze miała w kieszeniach szkło powiększające i notes, nagle zatrzymała się przy starym, omszałym pniu. Przykucnęła i uniosła dłoń, wskazując na coś pod liśćmi.
– Popatrzcie! – szepnęła z podekscytowaniem. – To nie są zwykłe ślady.
Franek, najstarszy z nich i prawdziwy ekspert od leśnych tropów, przyjrzał się tajemniczym odciskom. Były duże, z trzema palcami, a wokół nich widniały drobne, błyszczące kamyczki. Całość układała się w linię, jakby ktoś lub coś prowadziło je prosto wgłąb lasu.
– Czy widzieliście kiedyś coś takiego? – zapytał Igor, który miał wyobraźnię tak bujną, że potrafił znaleźć dinozaura na szkolnym boisku.
– Chyba nie… – odpowiedział Franek, marszcząc czoło. – Myślicie, że możemy sprawdzić, dokąd prowadzą?
Marysia już ruszyła tropem śladów. Im głębiej wchodzili w las, tym ciszej robiło się wokół. Ptasie trele ustąpiły miejsca dziwnemu milczeniu, jakby wszystkim odebrało mowę. Przemykali między krzakami i drzewami, czując coraz większe podekscytowanie. Ślady skręcały nagle, wspinały się po pagórkach, a potem opadały łagodnie w dolinę, której żadne z nich wcześniej nie widziało.
Na dnie doliny czekał na nich olbrzymi głaz, całkiem porośnięty porostami i bluszczem. Ale to, co przykuło ich uwagę, to niewielkie wgłębienie w kamieniu, przypominające bramę. Wewnątrz panował mrok, a z jego wnętrza dobiegał dźwięk – cichy, choć wyraźny, jakby ktoś grał na niewidzialnej harmonijce.
Nagle Franek zauważył, że na ziemi wokół wejścia leżą stare, zardzewiałe klucze i kawałek kartki, na której widniał ledwie widoczny rysunek przedstawiający zegar bez wskazówek.
– Myślicie, że powinniśmy wejść do środka? – zapytała szeptem Marysia.
W tym momencie pod ich stopami zatrzęsła się ziemia i rozległo się głuche echo, jakby coś lub ktoś czekało na ich decyzję…
Autor zakończenia: