Tosia i Miłosz szeptali do siebie przez całą drogę ze szkoły. W ich plecakach coś cicho brzęczało: nowiutkie szczoteczki do zębów, które mama kupiła im tego ranka. Tosia, która miała skończone jedenaście lat, była przekonana, że to zwykłe szczoteczki, ale Miłosz, od zawsze wpatrzony w świat niezwykłych przygód, podejrzewał, że są wyjątkowe. Zanim weszli do domu, przechylił swój plecak i zerknął do środka. Szczoteczka lśniła zupełnie jakby była pokryta drobnymi kryształkami. "Patrz!" zawołał. Tosia nie chciała wierzyć, ale gdy tylko złapała swoją szczoteczkę w dłoń, poczuła delikatne mrowienie w palcach. W tym samym momencie z łazienki dobiegł dziwny szelest, a w powietrzu pojawił się srebrzysty pyłek. Rodzeństwo spojrzało na siebie z niedowierzaniem. Szczoteczki zaczęły drgać coraz mocniej. Nagle powietrze zawirowało i… podłoga w łazience rozstąpiła się jakby była zrobiona z waty cukrowej! Tosia i Miłosz runęli w dół, krzycząc, ale zamiast wylądować twardo, spadli na coś miękkiego jak pianka. Kiedy ostrożnie podnieśli głowy, zobaczyli, że znajdują się w zupełnie innym miejscu. Przed nimi rozciągała się niesamowita kraina. Wszystko dookoła wyglądało jak zrobione z... zębów! Były tam białe góry trzonowców, rzeka płynąca między zębatymi wzgórzami, most z nici dentystycznej i kolorowe ogrody pełne różnobarwnych past. Po ścieżkach maszerowały małe, ubrane w fartuszki szczoteczki-paradnicy, które machały im przyjaźnie rączkami. Zza zakrętu wyszedł najdziwniejszy stworek, jakiego widzieli – futrzasty, z brokatowymi oczami i uśmiechem szerokim niemal jak autostrada. "Witajcie w Zębolandii!" – zawołał, a jego głos rozbrzmiał echem między górskimi siekaczami. "Czeka was wielka wyprawa, bo w naszej krainie pojawiło się ostatnio coś bardzo niepokojącego... Zębolandia potrzebuje waszej pomocy – ale uważajcie! Wasza misja nie będzie łatwa, bo w głębokich zakamarkach pojawiły się... dziwne Plakusy." Tosia i Miłosz wymienili szybkie spojrzenia. Nie wiedzieli, co ich czeka, ale byli zdecydowani spróbować. Właśnie wtedy usłyszeli cichy chichot zza najbliższego krzaczka pasty do zębów. Gdy podeszli bliżej, spomiędzy liści wyjrzała włochata łapka, a między bielutkimi "drzewkami" zaczęły czaić się tajemnicze cienie...