Zagadka Starego Boru

Julka i Staś zawsze uwielbiali spędzać czas nad rzeką, która wiła się tuż przy granicy starego boru. Zimą zjeżdżali tam na sankach, a latem budowali szałasy z gałęzi i liści. Mama często powtarzała, żeby nie chadzali zbyt daleko w las, bo starzy ludzie szeptali, że w borze mieszkają istoty, których lepiej nie spotkać. Ale pewnego upalnego popołudnia, kiedy żar lał się z nieba, a w powietrzu unosił się zapach rozgrzanych igieł, Staś zauważył coś niezwykłego znad kępy paproci: wielki, płaski kamień, którego nigdy wcześniej nie było w tym miejscu.
Kamień był pokryty tajemniczymi znakami, które połyskiwały w słońcu błękitnym blaskiem. Julka, która uwielbiała łamigłówki, od razu się pochyliła i zaczęła badać wzory. Staś natomiast poczuł, jak coś łaskocze go w kark, jakby ktoś uważnie ich obserwował zza leśnych drzew.
– Widzisz ten symbol? – spytała szeptem Julka, wskazując spirale i słońce wykute na kamieniu. – To chyba jakieś bardzo stare pismo.
Nagle, z gęstwiny rozległ się dźwięk jakby trzepotania skrzydeł. Z ciemności wyfrunęła maleńka iskra światła, która zawisła tuż nad ich głowami. Staś aż wstrzymał oddech, a Julka zachłysnęła się z wrażenia. Świetlik był inny niż wszystkie, które znali – jego promień był zielony i zdawał się prowadzić ich głębiej w las.
– Chodźmy za nim! – wyszeptał Staś, a Julka skinęła głową, czując, jak jej serce bije coraz szybciej. Oboje ruszyli za świetlikiem, zostawiając za sobą znajomy brzeg rzeki. Z każdym krokiem las stawał się coraz bardziej tajemniczy. Paprocie gęstniały, stare dęby szeleściły liśćmi, a z oddali dobiegały ciche śmiechy, których nie potrafili zlokalizować.
Wreszcie świetlik przysiadł na drugim kamieniu, jeszcze większym i starszym, a na jego powierzchni pojawił się cień… Cień postaci, która nie była ani człowiekiem, ani zwierzęciem. Julka poczuła ciarki na plecach, Staś ścisnął jej dłoń. Z ciemności boru wyłoniła się istota w długim, omszałym płaszczu. Jej oczy błyszczały jak zawieszone na niebie gwiazdy.
– Witajcie, dzieci dawnych ziem… – odezwał się cienki, melodyjny głos, a czas zdawał się nagle zatrzymać. – Czekałam na was od bardzo dawna…
Julka i Staś zamarli.
Autor zakończenia: