Zagadka Szeptu Drzew

Tymek podniósł z ziemi stary klucz, który błyszczał na ściółce dokładnie w miejscu, gdzie zawsze kończyli swoją leśną wycieczkę z Leną. Klucz był dziwny: długi, a na końcu miał liść zamiast zwykłego ząbka.
– Chodź, zobaczymy, gdzie pasuje! – szepnęła Lena, patrząc na brata z błyskiem w oku.
Ruszyli w głąb lasu. Wśród cichych szeptów drzew i trzasku gałązek, dotarli do miejsca, o którym nawet dziadek nigdy nie wspominał: do zarośniętej jeżynami bramy oplecionej zielonymi pnączami. Tymek przyłożył klucz. Mechanizm zaskrzypiał, a zardzewiała brama rozsunęła się powoli, otwierając przejście do nieznanego świata.
Za bramą świat był zupełnie inny. Niebo było szaro-fioletowe, trawy rosły wysoko po pas, a liście drzew szeleściły, jakby rozmawiały ze sobą szeptem. Nagle z korony największego drzewa wyłonił się mały, świetlisty stworek z przezroczystymi skrzydłami.
– Czekałem na was – powiedział, a jego głos był lekki jak letni wiatr. – Musicie mi pomóc, bo cień w lesie rośnie w siłę... Jeśli nie znajdziemy Gniazda Szeptów przed zachodem trzech księżyców, cała Kraina Drzew zamilknie na zawsze!
Lena złapała Tymka za rękę. Oczy świetlika nagle nabrały powagi, a z daleka dobiegł ich dziwny, cichy głos, przypominający... płacz?
– Macie tylko jeden wybór – powiedział stworek, po czym wskazał tunel wijący się pod najstarszym z drzew. – Kto odważy się wejść pierwszy?
Autor zakończenia: