Zamknięte Drzwi Pod Starym Dębem

Franek zawsze lubił chodzić do lasu, zwłaszcza latem, kiedy słońce przebijało się przez liście, a powietrze pachniało żywicą i przygodą. Tym razem był z siostrą, Leną, która zwykle wolała książki niż wyprawy, ale dziś coś ją tknęło i ruszyła za bratem. Ich ulubionym miejscem był stary dąb na wzgórzu – drzewo tak ogromne, że nawet dwoje dzieci nie objęłoby go razem.
Gdy siedzieli na korzeniach, Franek zauważył między mchami coś nietypowego – fragment metalowej klamki. Odsunął mech, a Lena zaczęła pomagać mu rękoma drążyć ziemię. Po chwili wyłoniły się drzwi. Były niewielkie, jakby przeznaczone nie dla ludzi, lecz dla kogoś znacznie mniejszego. Miały rzeźbienia przedstawiające dziwne stworzenia z piórami i łuskami, a na środku połyskiwał niebieski kamień.
– Może lepiej je zostawić? – szepnęła Lena.
– Przecież musimy sprawdzić, co jest w środku! – odpowiedział Franek, już podekscytowany.
Popchnął drzwi, które zaskakująco łatwo się otworzyły, skrzypiąc cicho. Za nimi rozciągał się tunel, oświetlony światłem przypominającym blask księżyca. W tunelu było chłodno i unosił się tam zapach, którego nigdy wcześniej nie czuli – trochę jak wanilia, a trochę jak dym z ogniska.
Lena, choć nieco przestraszona, trzymała brata za rękę. Z każdym krokiem tunel się rozszerzał, aż nagle dzieci stanęły na progu ogromnej jaskini wypełnionej niesamowitymi rzeczami: świecącymi kryształami, latającymi świetlikami wielkości dłoni i jeziorem, którego woda mieniła się wszystkimi kolorami tęczy. Nad jeziorem unosiły się dziwne sylwetki – istoty o skrzydłach i ogonach, których nie widzieli w żadnej książce.
Właśnie wtedy usłyszeli cichy głos dobiegający gdzieś znad powierzchni jeziora:
– Co tu robicie, ludzkie dzieci?
Dwójka przyjaciół zamarła, niezdecydowana, czy odpowiedzieć, czy wracać do domu. Ale zanim podjęli decyzję, coś zaczęło się poruszać po drugiej stronie jeziora...
Autor zakończenia: