Zegarmistrz z ulicy Cieni

Ada wcale nie zamierzała skręcać dziś w ulicę Cieni, ale coś ją tam ciągnęło. Słońce chowało się już za dachami, a miasto robiło się coraz cichsze. Filip, jej młodszy brat, dreptał obok, co chwilę spoglądając na zegarek. „Mamy czas?” – zapytał niepewnie.
„Jasne” – odpowiedziała Ada, choć sama nie była tego taka pewna. Ulica Cieni była wąska, z brukiem, który nierówno zagłębiał się pod ich stopami. Ale to, co naprawdę przyciągnęło ich uwagę, pojawiło się zaraz za rogiem: sklep z zegarami, w którym każde okno wypełniały setki tykających wskazówek i wahadeł.
Wystarczyło jedno spojrzenie na szyld: „Zegarmistrz Arkadiusz. Czas nie dla wszystkich.” Filip wytrzeszczył oczy. „Co to znaczy?” – szepnął. Ada nie wiedziała.
Drzwi do sklepu zaskrzypiały, kiedy je pchnęła. W środku unosił się zapach kurzu, metalu i czegoś trudnego do zidentyfikowania. Zegarów było mnóstwo – od maleńkich kieszonkowych po ogromne stojące aż pod sufit. Każdy tykał własnym rytmem, jakby był w innym świecie.
Za ladą siedział starszy mężczyzna w aksamitnej kamizelce i z okularami na czubku nosa. Przestał coś naprawiać i spojrzał na nich przenikliwie. „Czego szukacie?” – spytał głosem, który brzmiał właściwie dla kogoś, kto wie, jak rozmawiać z czasem.
Ada z Filipem wymienili porozumiewawcze spojrzenie. Sklep wydawał się coraz dziwniejszy. Na ścianie mignęły im zegary bez cyfr, z przekręconymi wskazówkami, a jeden wahadłowy zegar chodził… do tyłu.
Mężczyzna wskazał na drzwi za ladą. „Są światy, o których nie śniło się dzieciom z tej ulicy” – powiedział cicho. „Ale czasem ktoś znajdzie klucz.”
W tym momencie coś kliknęło pod stopami Ady. Z podłogi zaczął unosić się delikatny, błękitny dym, a zegary jakby przestały istnieć w jednej chwili. Filip złapał ją za rękę.
Zastygli – tuż przed drzwiami prowadzącymi do nieznanego, gdy z wnętrza dobiegł ich dźwięk zupełnie innego, nieznanego świata...
Autor zakończenia: