Zeszyt

Miałem zwykły zeszyt. Nic specjalnego.
Kartki były trochę pożółkłe a okładka porysowana. Znalazłem go na dnie starej szuflady, kiedy szukałem długopisu.
Otworzyłem go na pierwszej stronie i postanowiłem coś napisać.
Ale wtedy... coś dziwnego się stało.
Zanim zdążyłem dotknąć kartki, słowa zaczęły pojawiać się same.
Najpierw jedno.
Potem kolejne.
Aż w końcu cały akapit.
Napisałem coś... ale nie swoimi rękami.
Patrzyłem, jak litery układają się same w wiadomość:
> Witaj. Czekałem na ciebie. Ale mamy mało czasu...
Zamarłem. Ktoś do mnie pisał?
Chwyciłem długopis i wpisałem:
> Kim jesteś?
Długopis sam się poruszył i odpowiedział:
> Jestem tobą... ale z miejsca, w którym nigdy nie powinieneś się znaleźć.
Nie miałem pojęcia, co to znaczy.
Ale zanim zdążyłem zapytać, zeszyt sam przewrócił stronę.
A tam... był rysunek.
I przedstawiał mnie.
Ale nie w moim pokoju.
Tylko w jakimś zupełnie innym miejscu.
Autor zakończenia: