Znikające światła na Strachowej Polanie

Wszystko zaczęło się w piątkowy wieczór, kiedy Maks, Zosia i Igor rozbili namiot na Strachowej Polanie. To idealne miejsce na nocne opowieści – mówiły legendy, że kiedyś straszył tam duch starego myśliwego. "Nie wierzę w duchy," śmiał się Maks, rozpalając ognisko. Igor za to nerwowo zerkał za siebie. Zosia próbowała wszystkich uspokoić, opowiadając kawały.
Gdy zrobiło się naprawdę ciemno, wśród drzew mignęło dziwne zielone światło. "Widzieliście to?" szepnął Igor. "Na pewno żaba," żartowała Zosia, ale nikt się nie śmiał. Chwilę później pojawiły się kolejne światła – tym razem było ich więcej i poruszały się powoli w kręgu wokół polany. Przyjaciele przycisnęli się do siebie, obserwując w milczeniu przesuwające się światełka.
Wtedy w oddali rozległ się cichy trzask, jakby ktoś nadepnął na gałąź. Maks ostrożnie wstał, szeptem prosząc przyjaciół, by zostali przy ognisku. Zaczął powoli iść w stronę świateł, które w jednej chwili... zgasły. Wokół zrobiło się jeszcze ciemniej niż wcześniej. Coś poruszyło się w krzakach tuż obok Igora. Zosia złapała go za rękę. "Kto tam jest?" zawołała drżącym głosem w nocną ciszę.
Nagle zza drzew dobiegł ich cichy, dziwnie znajomy głos. Tym razem nikt się już nie śmiał. Napięcie rosło…
Autor zakończenia: