Znikające światła w Starej Kopalni

Kuba, Basia, oraz ich młodszy brat Tomek od zawsze uwielbiali zagadki. Latem całe dnie spędzali na rowerach, przeczesując okoliczne lasy i ruiny. Pewnego dnia, kiedy słońce już chowało się za horyzont, Basia zerknęła na mapę dziadka i wskazała palcem opuszczoną kopalnię, do której – jak plotkowali starsi w miasteczku – nie powinno się zbliżać po zmroku.
„Może tam pójdziemy?” – szepnęła, a jej oczy zabłysły ekscytacją. Kuba od razu się zgodził, bo zawsze chciał sprawdzić, czy stara legenda o Dziwnym Górniku to tylko wymysł, czy... coś więcej.
Dotarli na miejsce, kiedy niebo przybrało głęboki granat. Stara brama kopalni stała uchylona, a ze środka dobiegał dziwny, prawie niewidoczny blask. Tomek mocniej ścisnął latarkę.
„Przecież tam nie ma prądu!” – wyszeptał Kuba, ale Basia już stawiała pierwsze kroki w ciemny korytarz. Ich buty skrzypiały na wilgotnych deskach, a powietrze wydawało się coraz chłodniejsze. Na ścianach mignęły jakieś cienie.
W pewnym momencie światło latarki Tomka nagle zgasło. Wszystko wokół zatonęło w mroku. Po chwili usłyszeli szuranie i bardzo ciche, przeciągłe westchnienie gdzieś z głębi korytarza. Wtedy przed nimi pojawiło się tajemnicze światło, które poruszało się w ich kierunku, migocząc jak latarnia...
Dzieci zamarły w miejscu, niepewne, czy uciekać, czy iść dalej.
Autor zakończenia: