Znikający Dzwonek

Na ulicy Klonowej, pod wielkimi kasztanowcami, stała duża, żółta szkoła. Uczniowie mówili o niej, że jest najzwyklejsza na świecie, ale tylko do czasu, kiedy wydarzyło się coś, co wywróciło każdy szkolny dzień do góry nogami.
Oliwia, Maks i Tomek, trójka przyjaciół z klasy 5b, byli świadkami tej zmiany. Zaczęło się we wtorek rano, gdy wszyscy, jak zwykle, czekali na pierwszy dzwonek. Dźwięk, który zwykle przypominał starego koguta po przeziębieniu, był jak sygnał do rozpoczęcia kolejnej przygody. Ale tego dnia… cisza.
Uczniowie tłoczyli się na korytarzach, zaglądali do swoich planów lekcji i zerkały nieśmiało ku portretowi pana dyrektora, jakby miał zaraz wyjaśnić niewidzialną zagadkę. Nauczyciele machali rękami, próbując ogarnąć sytuację. — Może to awaria? — szepnął Maks do Oliwii, ale dziewczyna pokręciła głową. — Dzwonek nie ma prawa się zepsuć, jest nowy!
Po pierwszej lekcji bez dzwonka, chaos narastał. Nikt nie wiedział, o której kończy się lekcja, a na przerwie nauczyciele machali linijkami, by zagłuszyć hałas uczniów.
Na długiej przerwie przyjaciele spotkali się za wielką tablicą korkową, gdzie Tomek przyszedł z szaloną teorią. — Słuchajcie, ten dzwonek nie mógł po prostu zniknąć! Ktoś go ukradł lub… — tu zawiesił głos dramatycznie — ukrył!
Zdecydowali się rozpocząć własne śledztwo. Zaczęli od sali nr 12, w której zawsze odbywały się apele, bo tam widzieli dzwonek po raz ostatni. Kiedy weszli do środka, w powietrzu czuć było coś dziwnego — jakby zapach kakao mieszał się z kurzem.
Na środku sali, pod podestem, dostrzegli coś błyszczącego. Nagle usłyszeli czyjeś kroki na korytarzu. Drzwi powoli zaczęły się otwierać...
Autor zakończenia: