Znikający Dzwonek w Szkole Pod Topolą

Szkoła Pod Topolą wyglądała zupełnie zwyczajnie – stara, czerwona cegła, długie korytarze i dzwonek, który zawsze denerwował wszystkich przed lekcjami matematyki. Ale tego ranka działo się coś dziwnego. Dzwonek nie zadzwonił. Zamiast tego, po korytarzu przemknął delikatny, zielony błysk, który zobaczyli tylko Lena, Igor i Maks.
Lena od dawna podejrzewała, że jest inna. Czasem rozumiała, co myślą psy na podwórku, a kiedy dotykała liści podwórkowego klonu, czuła, jakby drzewo ją rozpoznawało. Igor miał niesamowity refleks, którego zazdrościł mu każdy na wuefie – potrafił złapać piłkę, zanim ktokolwiek zdążył ją zauważyć. Maks z kolei miał smykałkę do technologii: potrafił rozkręcić radio, zbudować samolot z papieru, który naprawdę latał, a ostatnio jego telefon wyświetlał mu powiadomienia, zanim doszły do innych dzieci.
Tego dnia cała trójka pomknęła na przerwę do swojej tajnej bazy pod schodami, żeby omówić dziwny zielony błysk. Gdy tylko weszli do kąta, Lena usłyszała coś niesamowitego: delikatny szept, cichy jak oddech wiatru. "Znajdźcie to, czego nie widać..." – powtarzało się w jej głowie.
Igor próbował żartować, że pewnie to tylko nowy alarm przeciwpożarowy, ale kiedy Maks wyjął z kieszeni swój telefon, ekran zgasł, a potem rozświetlił się dziwnym, niebieskim światłem. Na wyświetlaczu pojawił się plan szkoły z migającą zieloną kropką tuż pod salą biologiczną.
– Myślicie, że ktoś ukradł dzwonek? – szepnął Maks.
– A może to coś nam chce pomóc? – odpowiedziała Lena, patrząc na Igora.
Wszyscy ruszyli w stronę sali biologicznej, starając się nie zwracać na siebie uwagi. Nagle, gdy byli już pod drzwiami, usłyszeli za sobą szybkie kroki... i wtedy drzwi przed nimi otworzyły się z cichym skrzypnięciem.
Czy powinni wejść do środka? Co czekało po drugiej stronie? I dlaczego tylko oni wszystko widzą?
Autor zakończenia: