Biblioteka, która szeptała zagadki

Gdy tylko zaczęły się wakacje, Lena i Bartek nie mogli uwierzyć, że będą musieli spędzić je u prababci Eugenii. Dla nich jej dom na skraju lasu był pełen zakamarków, skrzypiących schodów i rzeczy, które wydawały się pamiętać czasy dinozaurów. Ale największym sekretem była stara biblioteka na poddaszu.
Książki, atlas, globus, lśniący teleskop, nawet potężny zegar z kukułką wyglądały tam, jakby czekały na lepsze czasy. Prababcia często powtarzała, żeby nie zostawiali tam porządku z dnia na dzień, ale dzieci nie widziały w tym nic złego. Do czasu, aż pewnego wieczoru, gdy światło dzienne zaczęło znikać za oknem, Lena usłyszała coś niespodziewanego.
— Ej, ten chłopiec zostawił mnie otwartą na deszczu! — pisnął cieńko tomik poezji na wysokiej półce.
Bartek wytrzeszczył oczy. — Słyszałaś to?
Lena skinęła głową, próbując ukryć przerażenie, ale w jej głowie zaczęły się już rodzić najbardziej niesamowite myśli. W kącie biblioteki globus zamruczał cicho:
— Gdybyś umiała czytać mapy nóg, już dawno byście nas znaleźli!
Dzieci zamarły. Po chwili ze sterty starych magazynów odezwał się gruby, gburowaty głos:
— Ciii! Milczcie, jeśli nie chcecie zwrócić uwagi pana Teleskopa!
Wtedy właśnie Teleskop, który do tej pory stał cicho przy oknie, zaczął powoli obracać swoją głowę-lunetę w stronę rodzeństwa. W ciemniejącym świetle wyglądał, jakby zaraz miał przemówić. Lena i Bartek wstrzymali oddech. Nad nimi zadrżało wahadło zegara, a setki starych książek przestały szumieć. W całej bibliotece zapanowała cisza tak gęsta, że oboje bali się ją przerwać.
Wtem, Teleskop nachylił się bardzo nisko, aż dzieci poczuły zapach starego metalu:
— Jeśli chcecie poznać odpowiedź, musicie znaleźć zagubioną stronę. Ale uważajcie… nie wszystkie przedmioty chcą być odnalezione.
I wtedy, zza regału, rozległ się szelest — jakby coś lub ktoś poruszał się tuż obok. Lena i Bartek spojrzeli po sobie z rosnącym niepokojem...
Autor zakończenia: