Kwiat Paproci i Szept Lasu

Kończył się czerwiec, a w powietrzu wisiała obietnica letnich przygód. Zosia nie mogła zasnąć – tej nocy las za wsią wydawał się bardziej żywy niż zwykle. Czuła, jakby ktoś wołał ją przez uchylone okno. Gdy księżyc zawisł wysoko, wstała cicho i wysunęła się z domu. Na werandzie czekał już Julek. „Wiedziałem, że nie wytrzymasz”, szepnął, uśmiechając się z przejęciem.
Ich babcia, która znała setki słowiańskich opowieści, powtarzała co roku, że tylko w Noc Kupały zakwita Kwiat Paproci i że kto go odnajdzie, ten usłyszy głos pradawnych duchów. Zosia i Julek byli gotowi zaryzykować wszystko, by przekonać się, czy to prawda.
Weszli w chłodne, tajemnicze cienie starego boru. Ściółka była miękka od mchu, a powietrze pachniało igliwiem i mokrą ziemią. Gdzieś głęboko pohukiwała sowa. Przedzierali się przez paprocie, które nocą wyglądały jak zielone wachlarze olbrzyma. W pewnej chwili wiatr zadrżał, a pomiędzy drzewami zamigotało światełko, niczym roztańczony ognik.
– Julek! Widzisz to? – Zosia złapała brata za rękę.
– Chyba ktoś tam jest... – Julek przełknął ślinę.
Podążali za światełkiem, które raz znikało, raz pojawiało się tuż przed nimi. Im dalej szli, tym bardziej las zmieniał się – drzewa pochylały się nad nimi, a pośród traw wyrosły pradawne kamienie z dziwnymi znakami. Nagle otoczyła ich gęsta mgła, a ciszę przerwał cichy szept.
„Witajcie, śmiałkowie... Szukacie kwiatu, który zakwita tylko raz do roku? Najpierw musicie odpowiedzieć na zagadkę lasu...”
Zosia i Julek zamarli. Tuż przed nimi, na omszałym kamieniu, usiadło stworzenie ze skrzydłami ważki i oczami jak dwa szmaragdy. Otworzyło usta, aby zadać im pierwsze pytanie...
Autor zakończenia: