Leśne Zgromadzenie pod Starym Dębem

W samym sercu Zielonego Lasu, gdzie liście szeleszczą nawet przy najmniejszym podmuchu wiatru, a promienie słońca tańczą na mchu, rosło najstarsze drzewo w okolicy – potężny dąb zwany przez wszystkich Starym Mędrcem. Pod jego rozłożystymi gałęziami każdego roku spotykały się zwierzęta, by omówić sprawy ważne dla całej leśnej społeczności. W tym roku jednak atmosfera była zupełnie inna.
Lisek Franek, znany w lesie ze swojej ciekawości i odważnego serca, obudził się wcześnie rano z dziwnym przeczuciem. Wysunął się ze swojej norki tuż przy strumyku i przeciągnął leniwie. Franek uwielbiał świt, gdy świat był jeszcze zamglony, a powietrze pachniało obietnicą przygody.
Gdy tylko się ogarnął, podreptał żwawo przez mech do leśnej polany. Tam czekała już na niego jeżynka Tula, roześmiana i energiczna, mimo że rankiem zawsze była trochę zaspana. – Franek, chodź szybko! – zawołała. – Spójrz, co znalazłam!
Na wilgotnej ziemi, tuż obok korzeni Starego Mędrca, znajdowały się dziwne ślady. Były większe niż ślady lisa, a nawet niż odcisk łapy borsuka. Wyglądały tak, jakby ktoś stąpał tu bardzo powoli, z rozwagą, jakby się zastanawiał nad każdym krokiem.
– Nigdy wcześniej takich nie widziałam – powiedziała cicho Tula, zerkając na Franka. – Który ze zwierząt mógłby zostawić takie ślady?
Nie zdążyli dłużej podumać, bo zza gęstwiny buków wynurzył się Profesor Bubo. Sowa, która o lesie wiedziała prawie wszystko, przyleciała bezszelestnie, jakby pojawiła się z powietrza.
– Witam młodych odkrywców! – powiedział Profesor, poprawiając swoje okulary (tak naprawdę to była oprawka z dwóch żołędzi i kawałka pajączyny, ale Profesor Bubo uważał, że dodają mu powagi). – Co takiego was tu sprowadza o tej porze?
Franek i Tula pokazali mu ślady. Profesor Bubo nachylił się, po czym zamrugał dwa razy. – Te ślady nie należą do nikogo, kogo znam z lasu… Ale wydaje mi się, że widziałem podobne kiedy byłem jeszcze bardzo młodą sową. To było podczas zimowej pełni księżyca, dawno temu.
Nagle powiał wiatr, liście zaszumiały, a w oddali rozległo się przeciągłe pohukiwanie. Trójka przyjaciół popatrzyła po sobie. Cały las jakby wstrzymał oddech. Czy to możliwe, że ktoś zupełnie nowy pojawił się w Zielonym Lesie?
W tej chwili, tuż za Starym Dębem dało się słyszeć cichy trzask gałęzi. Zwierzęta zamarły. Co skrywało się w cieniu drzewa? Tego jeszcze nie wiedzieli...
Autor zakończenia: