Tajemnica Zębolandii

Był cichy wieczór w miasteczku Zębolandia, gdzie każda ulica miała nazwę związaną z higieną jamy ustnej, a domy wyglądały jak ogromne, białe zęby. 11-letni Filip właśnie kończył szczotkowanie zębów, gdy nagle w łazience pojawiła się dziwna zielona mgiełka. W tej samej chwili jego szczoteczka do zębów zaczęła się lekko trząść i migać niebieskim światełkiem.
— Co do pasty... — mruknął Filip, zaskoczony.
W tym momencie zza wanny wychyliła głowę jego najlepsza przyjaciółka, Lena, trzymając w ręku małą buteleczkę magicznej płukanki. Za nią cicho wszedł Maks, wynalazca i mistrz w układaniu pasty na szczoteczce w kształt fali.
— Czuliście to? Znowu zaczyna się dziwnie dziać! — szepnęła Lena.
— Nie tylko u mnie — dodał Maks. — Zębolandię ogarnęła tajemnicza plaga próchnicy. Nawet profesor Fluorek z laboratorium mówił, że takie rzeczy zdarzają się tylko raz na sto lat!
Trójka przyjaciół zdecydowała się spotkać pod Stomatolatem — najwyższym „zębowym” budynkiem miasteczka, gdzie zawsze pachniało świeżą miętą. Weszli bocznym wejściem i zaczęli przeszukiwać szafkę z zapasami pasty do zębów. Nagle Lena wyczuła, że pod marmurowymi płytkami coś się rusza. Filip pochylił się i zauważył małe, czarne drzwiczki, o których nikt dotąd nie mówił.
Ciekawość zwyciężyła strach. Delikatnie otworzyli drzwiczki, zza których wydobyła się świetlista mgiełka i cichy, melodyjny dźwięk. Po chwili ujrzeli schody prowadzące w głąb ziemi. Po ścianach schodów wędrowały miniaturowe szczoteczki i znikające plamki próchnicy. Im głębiej schodzili, tym wyraźniej słyszeli szept: — Uważajcie... wkraczacie na terytorium Króla Próchniaka...
I wtedy z ciemności błysnęły dwa żółte ślepia, a szczoteczka Filipa zaczęła drżeć jak oszalała...
Autor zakończenia: