Zagadka Stacji Kwarcowej

Maja poprawiła swój srebrny kombinezon i spojrzała przez panoramiczne okno na wirujące pod nimi chmury Neptuna. Jej młodszy brat, Tymek, ściskał w dłoni urządzenie do tłumaczenia języków obcych, które sami zbudowali ze starego tabletu taty i kilku części ze złomowiska szkolnego laboratorium.
Stali we wnętrzu Stacji Kwarcowej — olbrzymiego, opuszczonego od lat statku badawczego, który jakimś cudem wciąż krążył po orbicie błękitnej planety. Za każdym razem, gdy przechodzili przez kolejne korytarze, rozbrzmiewało echo ich kroków, jakby stacja nie chciała, by zapomniano o jej istnieniu.
"Widziałaś to?" szepnął Tymek, kiedy drzwi do laboratorium same się otworzyły, mimo że ich nie dotykali.
Maja skinęła głową. Jej serce biło szybciej z każdą chwilą. Na ścianach migały niebieskie i zielone światła w dziwnych, powtarzających się wzorach.
Nagle rozległ się szum, jakby ktoś — albo coś — próbowało uruchomić główny komputer stacji. W powietrzu pojawił się hologram wirującego kryształu, a tajemniczy głos przemówił w języku, którego rodzeństwo nie znało. Tymek szybko przyłożył swój tłumacz do pulsującej konsoli.
Nagle wszystkie drzwi się zatrzasnęły. Z głośników popłynął sygnał alarmowy, a światła zaczęły pulsować jeszcze szybciej. Przez hologram przewinął się napis: "Misja rozpoczęta. Czas: 15 minut."
Maja złapała Tymka za rękę.
"Co to znaczy? Co się zaczęło?" spytała, patrząc na brata z niepokojem.
W tym momencie z podłogi wysunął się tajemniczy panel z trzema przyciskami, a na ekranie pojawił się nieznany kod. Dzieci wiedziały, że jeśli nie rozwiążą zagadki na czas, mogą już nigdy nie opuścić Stacji Kwarcowej...
Autor zakończenia: