Zegarek pradziadka Antoniego

Antoni mieszkał w niewielkim miasteczku otoczonym lasem i polami. Lubił tamtejszą starą bibliotekę, pachnącą kurzem i dawnymi opowieściami. Jednak tego dnia, kiedy padał lekki deszcz, Antoni otrzymał coś o wiele ciekawszego niż książki czy gry na komputerze.
Kiedy pogoda nie sprzyjała zabawom na dworze, Antoni wertował szuflady w pokoju swojego zmarłego pradziadka. W najgłębszej z nich znalazł metalowy zegarek na łańcuszku. Był ciężki, pokryty zawiłymi grawerunkami z przodu. Gdy tylko go otworzył, wskazówki zaczęły kręcić się szalenie, raz w jedną, raz w drugą stronę.
– Ale odjazd! – powiedziała Lena, która właśnie weszła przez uchylone drzwi. Była najlepszą przyjaciółką Antoniego, uwielbiała zagadki i przygody. – Przecież to wygląda jak wehikuł czasu! Może to jakaś ukryta funkcja?
Antoni zachichotał, ale zegarek nadal nie chciał się zatrzymać. Gdy Lena dotknęła tarczy, zgasło światło w pokoju, a wszystko dookoła zaczęło się rozmywać, jakby patrzyli przez szybę pełną deszczu. Za chwilę pojawiły się nowe dźwięki: stukot końskich kopyt, dzwonki i gwar rozmów o zupełnie dziwnych sprawach.
Kiedy otworzyli oczy, Antoni i Lena stali na bruku dawnego rynku. Miasteczko wyglądało znajomo, ale zamiast samochodów były bryczki, a ludzie nosili połatane ubrania. Ktoś obok nich sprzedawał pierniki, a na środku rynku stała stara studnia.
– Chyba... chyba naprawdę przenieśliśmy się w czasie – powiedziała cicho Lena, chwytając Antoniego za rękę. W tej samej chwili poczuli na sobie czyjś wzrok. Po drugiej stronie rynku stał chłopiec w czapce z daszkiem, który wyglądał zupełnie jak pradziadek Antoniego ze starych zdjęć. Miał na szyi taki sam zegarek!
Chłopiec pomachał im, a potem odwrócił się i pobiegł w kierunku wąskiej uliczki.
– Idziemy za nim? – wyszeptał Antoni.
Zanim Lena zdążyła odpowiedzieć, nad rynkiem rozległ się donośny głos jakiegoś dorosłego: – Hej! Wy dwaj! Co wy tu robicie?!
Antoni poczuł, jak serce zaczyna mu bić szybciej. Nie mieli pojęcia, co czeka ich dalej...
Autor zakończenia: